Jan Kietliński od początku wybuchu wojny w Ukrainie zaangażował się w pomoc wschodnim sąsiadom. Syn Beaty Tadli wziął udział w protestach pod ambasadą rosyjską oraz angażował się w rozwożenie prowiantu czy ciepłej odzieży. To nadal było dla niego za mało i postanowił wyjechać do Lwowa, skąd relacjonował sytuację w mieście. "To jest wspaniały chłopak. To jest człowiek, który jest bardzo emocjonalny i bardzo zaangażowany. Bardzo się cieszę, że znalazł w sobie rodzaj misji akurat w związku z sytuacją z Ukrainą. Tych emocji, tego dobrego serca jest potrzeba w tej chwili od każdego z nas. Mój syn jest bardzo emocjonalnie związany z tym krajem" - powiedziała Beata Tadla w rozmowie z Pudelkiem.