Polacy, którzy planowali, planują być może wyjechać na wyspę do pracy, ale też na studia, co jest
istotne - to był częsty kierunek, młodzi Polacy tuż po maturze decydowali się na wyjazd na wyspy, żeby
tam studiować. No i co teraz z nimi?
Jak
wspomniałem, ci Polacy, którzy na wyspach już są, czy mówiąc na wyspach, mówię kolokwialnie
o Wielkiej Brytanii, bo nie zapominajmy, że mówiąc "Wyspy Brytyjskie" mamy też na myśli Irlandię,
która pozostaje w Unii Europejskiej i jest jednym z jej najbardziej aktywnych członków. Natomiast
w samej Wielkiej Brytanii ci Polacy, którzy już tam są, oni myślę, że już, że
ich obawy są relatywnie najmniejsze, ponieważ, występując
o status osiedleńczy, właściwie
zapewniają sobie możliwość pozostania i pracy w
Wielkiej Brytanii.
To głównie mowa o tych Polakach, którzy są powyżej pięciu lat, prawda? Bo dla nich to sytuacja jest najprostsza. A tacy,
którzy są krócej lub planują dopiero wyjechać, bo to to jest chyba najbardziej palący problem.
Jeśli to te liczby oscylujące wokół 700 000, czyli
te liczby Polaków, którzy wystąpili o ten status osiedleńczy, się potwierdzą, to
oznaczać będzie, że znakomita większość naszych rodaków na wyspach, który już tam są, ten
status raczej utrzymają i będą mogli pozostać i pracować
na wyspach. Natomiast ci, którzy zamyślają o wyjeździe, i myślę, że to jest topniejące grono właściwie
z godziny na godzinę, będą
się musieli zetrzeć z wprowadzonym przez zapisy umowy
systemem punktowym, który
to system punktowy wzorowany na systemie australijskim wprowadza znaczące obostrzenia do wyjazdu
na wyspy. Nie przekreśla szansy na pracę ani na studia, o których za chwilę powiemy,
ale bardzo poważnie je utrudnia. Czasy, w których
wyjeżdżaliśmy na wyspy, tak jakby podejmując decyzję, może nie z dnia na dzień, ale z tygodnia na tydzień,
czy z miesiąca na miesiąc, one już na pewno nie wrócą. Teraz, aby uzyskać zatrudnienie na
Wyspach Brytyjskich zgodnie z obowiązującymi przepisami, trzeba tych punktów zabrać 70
i one są przyznawane za poszczególną naszą gotowość do pracy, za uzyskanie
korzystnej oferty pracy, za zagwarantowane zarobki, za znajomość języka angielskiego, za
stopień naukowe.
Na chwilę wejdę w słowo, czy myśli pan, że to spowoduje, że tu w Polsce
znowu jak grzyby po deszczu będą wyrastały takie kancelarie, które będą pomagały Polakom, którzy będą chcieli tam wyjechać do pracy lub na studia,
żeby przejść ten proces, żeby zdobyć jak najwięcej punktów? Czy to też jest taka szansa dla, przynajmniej na jakiś czas, biznesu
w Polsce, żeby właśnie ułatwiać te wyjazdy?
Nie spodziewałbym się tutaj jakiegoś wielkiego wysypu, ponieważ można
zdobyć na przykład 10 do 20 punktów za posiadanie stopnia naukowego doktora, tak. No trudno
mi sobie wyobrazić kancelarię, która przyspieszy ten proces. Wiem
z własnego doświadczenia, że trwa to bardzo długo. Również
punktowane jest potwierdzona oferta pracy, to
znaczy praca, która już na nas czeka, tak. Brytyjczycy
chcieli się w ten sposób zabezpieczyć, że ktoś wyjeżdża do Wielkiej Brytanii i dopiero wówczas zaczyna poszukiwać
pracy, a zatem siłą rzeczy korzysta z tamtejszego socjalu. Punktowane
będzie również na przykład wykonywanie przez nas preferowanych zawodów. Jeśli na rynku brytyjskim brakować
będzie na przykład ślusarzy albo pielęgniarek, to wówczas
sam fakt wykonywania tego zawodu będzie dla nas korzystny i tych punktów tam trochę doda.
A zatem system ma, docelowo przynajmniej, zapewnić, że przypływ
pracowników wykwalifikowanych na wyspy będzie bardziej efektywny.