Cena jabłek w tym sklepie to było 12 złotych - chyba nawet 12,99. A w promocji później było po 8,99. Co takiego dzieje się na rynku jabłek, że musimy tak astronomiczne pieniądze płacić za ten owoc?
No pan musi płacić te pieniądze? A kto panu karze te jabłka kupować?
Wie pan co, ja jestem gorącym zwolennikiem jabłek. Dobrze. Jeżeli kupiec przesadza, jeżeli jest złodziejem, który chce pana oszukać i życzy sobie za jabłka po 12 złotych, które u rolnika kosztują 50 groszy czy złotówkę, to pan się daje nabijać.
On ma do tego prawo, ponieważ działamy w ramach wolnego rynku. Natomiast to nie ma wielkiego wpływu na ceny płacone rolnikom - po pierwsze.
Drugie - niech pan wykona jakiś chociaż minimalny ruch i uda się na giełdę na Broniszach, niedaleko od Warszawy, kupi pan po 50 groszy.
No tam niestety ta giełda, wstęp jest płatny, a na dodatek po godzinie 6, 7 to tam już mało kto jest, więc trudno to kupować, a większość jednak sprzedaje w ilościach hurtowych.
Ale rzeczywiście. Panie redaktorze, ale chcę również wyjaśnić. Porównywanie ma sens wtedy, kiedy porównujemy i okresy roku i produkty podobne.
Ja słyszałem o cenie czereśni po 70 złotych na początku. A kto kupuje takie czereśnie?
Teraz kiedy jest sezon, one są zawsze tańsze. Jabłka również będą zdecydowanie tańsze i owszem - sytuacja klimatyczna jabłek - sporo wymarzło, w tym roku wiosna była bardzo sucha, więc i również zawiązki by spadały z drzew.
To jest naturalne, że żywność pewnym fluktuacjom wynikającym z cyklu produkcyjnego, z warunków, z klimatu podlega, ale nie należy dawać się nawijać w rogi przez handlarzy wszystkich.
Którzy czują swoją przewagę w tym momencie. Również niestety ten czas pandemii sprawia, że nie mamy zbyt wiele możliwości i czasu na chodzenie po wielu sklepach i porównywanie.
Wchodzimy do pierwszego z brzegu, z maseczką na twarzy, boimy się żeby się nie zarazić, bierzemy pierwsze co się tam w ręce nam pojawi i z tego powodu jesteśmy często oszukiwani, podejmujemy głupie decyzje.