programy
kategorie

Cezary Tomczyk gościem Michała Wróblewskiego

Michał Wróblewski rozmawiał w Sejmie z Cezarym Tomczykiem z Platformy Obywatelskiej. Poruszali ważne tematy polityczne ostatnich kilku dni.

Tranksrypcja:Dzień dobry Michał Wróblewski jesteśmy w Sejmie, gdzie moim ...
rozwiń
Były rzecznik rządu Cezary Tomczyk. Dzień dobry panie pośle. Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
Panie pośle, co się wczoraj wydarzyło na sali plenarnej?
Było głosowanie nad miliardami, które Prawo i Sprawiedliwość, rządzący chcą przeznaczyć na TVP.
Wy staraliście się zerwać kworum, czyli nie doprowadzić do tego, żeby była wystarczająca liczba posłów na sali.
Tak, żeby zagłosować właśnie za zwiększeniem budżetu dla TVP.
Tymczasem dwie posłanki chyba nie zachowały się zgodnie z planem.
Wzięły udział w głosowaniu, przez co PiS zrobił to, co zrobił.
To jest kolejna wpadka - tak to trzeba nazywać, Platformy?
Tutaj walka w parlamencie ciągle trwa, ale też pamiętajmy jak wygląda arytmetyka.
Wiemy, kto ma większość, a kto ma mniejszość.
I wiemy, że mniejszość zazwyczaj przegrywa głosowania.
Za każdym razem staramy się walczyć, za każdym razem próbujemy podejmować rękawicę.
Czasami te plany się powiodą, czasami nie.
Ale ja mogę panu zadać pytanie jako doświadczonemu dziennikarzowi parlamentarnemu.
Co by się stało, gdyby udało się wygrać to głosowanie?
Prawdopodobnie głosowanie nad tym, czy przyznać te miliardy telewizji publicznej byłoby odłożone w czasie.
O? Kilka godzin prawdopodobnie. O - pewnie o 15 minut, bo brakowało dwóch głosów.
Więc, tak naprawdę to jest kwestia pewnej symboliki. Ale przyzna pan, że jednak wrażenie byłoby inne?
Nie, jasne, tak. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w grudniu, gdzie sytuacja była jednak poważniejsza - również wam nie wyszło.
Posłowie się spóźniali na głosowania.
Ja bym tylko chciał prosić też, żeby zdawać sobie sprawę jak wygląda sytuacja tutaj w Sejmie.
Że tak naprawdę to od większości zależy, kiedy następne głosowanie się odbywa.
I wtedy, kiedy brakuje dwóch głosów - znaczy my zawsze będziemy walczyć.
Będziemy podejmować te próby. I często one nie będą skuteczne, dlatego, że w Sejmie mamy mniejszość.
Natomiast, czy to znaczy, że mamy nie walczyć? Nie.
Trzeba wspierać tych, którzy podejmują te próby, dlatego, że one są bardzo ważne.
Ja też bym chciał, żeby to głosowanie wyglądało inaczej, to jest oczywiste.
Tylko pamiętajmy, że to głosowanie w przypadku zerwania kworum odbyłoby się 15 minut później.
Jasne, tylko chodzi przede wszystkim o wrażenie i takie wrażenie skuteczności.
Jest takie wrażenie pewnej nieskuteczności, ponieważ to już jest drugie głosowanie w ciągu miesiąca.
Gdzie jednak klub Platformy nie zachował się w całości tak jak powinien. Jasne.
I jak pan wie, dokładnie odwrotnie jest w Senacie, gdzie skuteczność jest po stronie opozycji.
Dlatego, że tam mamy większość. Znaczy, no taka jest różnica. Mamy mniejszość w Sejmie, większość w Senacie.
Wygrywamy głosowania w Senacie, przegrywamy w Sejmie.
Czasami może zdarzyć się odwrotnie przy serii niefortunnych zdarzeń.
Wczoraj kilka głosowań w Senacie też zostało przez Platformę, nie tyle przegranych.
Ale głosowaliśmy razem z Prawem i Sprawiedliwością.
Ale skoro już jesteśmy przy senacie, no właśnie. Tomasz Grodzki jest dzisiaj na językach.
Jest dla niektórych przynajmniej takim nieformalnym liderem opozycji.
Jak pan ocenia działalność Tomasza Grodzkiego w ciągu tych ostatnich kilkunastu tygodni? Jako marszałka właśnie.
Ja mogę ocenić je jak najlepiej. I oceniam. Jest taką najjaśniejszą gwiazdą opozycji dzisiaj?
Znaczy, jest na pewno symbolem. Tak jak symbolem jest Senat, on jest marszałkiem Senatu.
W związku z tym odgrywa bardzo ważną rolę. I niech...
Jest takie stare dobre przysłowie. Pokaż mi twoich wrogów, a powiem ci kim jesteś.
Kto jest dzisiaj największym wrogiem Tomasza Grodzkiego. Czy to jest Prawo i Sprawiedliwość?
Czy bardziej media publiczne? Powiedział inaczej.
Dzisiaj, to Tomasz Grodzki jest największym, znaczy jednym z największych wrogów PiS-u.
Dlatego, że przewodzi pracą Senatu, w którym PiS nie ma większości. W związku z tym jest taką solą w oku.
I PiS razem z telewizją publiczną tak naprawdę koncentruje się na tym, żeby zniszczyć Tomasza Grodzkiego.
Tak to wygląda. A wydaje się panu, że - właśnie, skoro Prawo i Sprawiedliwość, telewizja publiczna.
Wydaje się panu, że te wytyczne, jeśli takie oczywiście istnieją w kierunku mediów publicznych. Ma pan wątpliwości?
To co robić... To zapytam pana. To co się dzieje wokół Tomasza Grodzkiego.
Czy te wytyczne wychodzą bezpośrednio z Nowogrodzkiej? Czyli siedziby, gdzie urzęduje obecnie prezes Jarosław Kaczyński.
Czy to jest na tyle skorelowana akcja, zaplanowana, że tak to wygląda? Oczywiście, że tak, panie redaktorze.
Po pierwsze na czele Telewizji Polskiej stoi pan Kurski, który jasno mówił o sobie, że jest bulterierem PiS-u.
I tu nie sądzę, żeby coś się zmieniło.
Pamiętajmy też, że w trakcie ostatniego wieczoru wyborczego prezes telewizji polskiej był na wieczorze wyborczym na Nowogrodzkiej.
Nie wiem czy może być jaśniejszy... Tłumaczył, że prywatnie. Albo politycy PiS-u by tłumaczyli, że prywatnie.
Ale jak prywatnie? Nie ma czegoś takiego. No cóż, nie występował tam na sali.
No nie chodzi czy występował na sali, tylko, że on tak naprawdę nadzoruje całą machinę propagandową.
Która dzisiaj zajmuje się nie tyle informowaniem społeczeństwa, co niszczeniem poszczególnych polityków opozycji.
Chociaż dzisiaj Jacek Kurski przyzna pan przynajmniej w części znaczącej.
Kojarzy się z promowaniem Zenka Martyniuka i muzyki disco polo, zwłaszcza na słynnym sylwestrze telewizji publicznej.
To jest kwestia gustu tutaj nie widzę nic złego. Natomiast, sprawa dotycząca angażowania się...
Nie, ale już tak poważnie, faktycznie. Wróćmy do tego pytania.
Myśli pan, że to jest taka skorelowana, zaplanowana cynicznie akcja wobec profesora Grodzkiego? Tak, tak, absolutnie.
Znaczy to jest, ale dam panu przykład. Jeden element. No, ale sądzi pan, że PiS wymyśla, znajduje tych świadków, którzy donoszą do Radia Szczecin za korupcji rzekomej Grodzkiego.
Miał pan wczoraj komunikat Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które tak naprawdę ogłosiło wszem i wobec.
Że oczekuje, że ludzie, którzy brali udział w jakimś procederze łapówkarskim, zgłoszą się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
To jest działanie na pograniczu poprzedniego ustroju. Bezprecedensowa sytuacja. Znaczy to jest SB+
Dzisiaj CBA, to SB+, bo oni się tak zachowują. Tylko brakuje jeszcze polityki obyczajowej.
Czyli pana zdaniem CBA zachowuje się jak służba bezpieczeństwa za czasów PRL-u? Tak. To są mocne słowa.
CBA w niektórych momentach zachowuje się jak służba bezpieczeństwa w czasach PRL-u.
Dlatego, że szuka haków na polityków opozycji, a nie...
Jakby, nie wykonuje swoich zadań w zakresie zwalczania korupcji w Polsce.
Jak słyszałem wczoraj... Tylko jeden przykład. Czy widział pan wtedy, kiedy padły oskarżenia, bardzo mocne.
Pod adresem Jarosława Kaczyńskiego o to, że wręczył 50 tysięcy złotych pewnemu księdzu w siedzibie Nowogrodzkiej.
Ja nie widziałem ogłoszenia Centralnego Biura Antykorupcyjnego, że proszą, aby wszyscy, którzy zostali obłaskawieni przez prezesa Kaczyńskiego pieniędzmi.
Zgłosili się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Ale pamiętam za to, że szef służb przyjechał wtedy do Jarosława Kaczyńskiego. To po co przyjechał?
Razem karmili kota? No, nie. Jakby omawiali najważniejsze śledztwo w Polsce. Omawiali to, co się dzieje.
Dzisiaj całe państwo pod rządami PiS-u jest skorelowane po to, żeby nie tyle walczyć z korupcją, co walczyć z opozycją. I to są już standardy PRL-u.
Właśnie, ale to co dalej z telewizją publiczną pana zdaniem?
No również pytam w kontekście wczorajszego głosowania.
Sama Iwona Śledzińska-Katarasińska, która doprowadziła do tego, że kworum nie zostało zerwane.
Mówiła w jednym z wywiadów, że być może TVP należałoby było w ogóle zlikwidować.
Znaczy uważam, że w tej formie TVP należałoby zlikwidować.
Uważam, że trzeba jakby docenić wszystkich pracowników, którzy nie brali udziału w tym procederze ostatnich lat.
Czyli wszystkich operatorów, ludzi, którzy zajmują się technicznymi sprawami od wielu lat w telewizji.
Natomiast, prawda jest taka, że ponad 200 dziennikarzy zostało z pracy zwolnionych, wyrzuconych.
W ciągu pierwszych miesięcy rządu PiS-u.
To byli dziennikarze, którzy przecież pracowali tam zarówno wtedy, kiedy rządziło SLD.
Zarówno wtedy, kiedy rządził PiS. Jak i wtedy, kiedy rządziła Platforma.
Nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, co do ich kompetencji.
Tak jak na przykład nikt nie kwestionuje pana kompetencji dziennikarskiej.
Tam doszło do tego, że nastąpiła wielka czystka dziennikarska i na miejsce dziennikarzy zostali zatrudnieni tak naprawdę funkcjonariusze PiS-u.
Dzisiaj posłanka Prawa i Sprawiedliwości - była dziennikarka pani Joanna Lichocka po raz kolejny stwierdziła, że TVP wprowadza jednak pluralizm na rynku mediów.
Dlatego, że tu cytat - być może nie dosłowny:
Media komercyjne razem z telewizją publiczną za państwa rządów, za państwa czasów grały w jednej orkiestrze przeciwko ówczesnej opozycji.
Czyli przeciwko PiS-owi. No, tylko każdy może wyciągnąć własne wnioski.
Znaczy no, wystarczy włączyć jakikolwiek program telewizyjny, poza Telewizją Polską.
Czy wejść na stronę Wirtualnej Polski, Onetu, czy jakiegokolwiek innego portalu, żeby przekonać się, że pluralizm polega na tym, że te media po prostu są rzetelne.
Czy wtedy, kiedy my popełniamy błąd - tak jak wczoraj. Czy jakby państwo nam włączają jakąś taryfę ulgową?
To pierwsze pytanie, które mi pan zadaje w programie. Nie, nie.
Raczej w mediach społecznościowych dziennikarze ocenili dość jednoznacznie to, co wydarzyło się na sali plenarnej.
No właśnie, więc to jest jakby pierwsze pytanie, które mi pan zadaje. Być może moim zdaniem akurat trochę przesadnie.
Akurat tego nie oceniałem, bo to nie była aż tak duża wpadka, jak to wynikało z wpisów na Twitterze.
I teraz po drugiej stronie. Czy jakby... Bo to nie jest tak, że to są dwie strony.
Jest cała gama mediów, które po prostu posługują się prawdą i faktami.
I, które próbują wyciągać własne wnioski na podstawie doświadczeń dziennikarskich, rzetelności.
I jest cała gama mediów prawicowych, która tego nie robi.
Chociaż był taki wpis na Twitterze - byłej już pracowniczki biura prasowego Platformy, jak się wczoraj dowiedziałem.
Która była nieco, może nie tyle oburzona, ale nieco zdziwiona tym, że dziennikarze mediów niezależnych, jak TOK FM, do którego nawiązała.
Pytają kandydatkę PO na prezydenta o takie kwestie, jak progi podatkowe.
Twierdząc, że to jest takie czepialstwo, szukanie na siłę słabych stron kandydatki.
No i tutaj pojawia się pytanie. Czy również po stronie ludzi z Platformy.
Czy ludzi sympatyzujących z Platformą, nie pojawiają się takie chęci narzucania jakiś tematów?
Czy zamykania buzi niezależnym dziennikarzom?
Sam pan wie z własnego doświadczenia, że nie.
Jakby jesteśmy w takiej sytuacji, kiedy - jakby my ze sobą tutaj pracujemy, tak? W parlamencie.
Tu jest całe grono dziennikarzy, z którymi na co dzień mamy kontakt.
I żyjemy jakby w pewnej symbiozie. W takim sensie, że my staramy się informować o naszej pracy, dziennikarze wyciągają własne wnioski.
Ale jakby tutaj nie ma taryfy ulgowej. Widzimy to po naszych błędach. Znaczy wtedy kiedy popełniamy błąd.
Następuje jasna deklaracja ze strony właściwie wszystkich portali, że popełniamy błąd. To jest oczywiste.
I tak na tym polega rzetelność dziennikarska. Jeżeli z drugiej strony... Potraficie się przyznać do błędu również.
Tak. Jeżeli tutaj obok nas jest kamera Telewizji Polskiej i kostka TVP Info.
Czy pan kiedykolwiek w ciągu ostatnich 4 lat mógł zobaczyć jakąkolwiek krytykę PiS-u w TVP Info?
No nie zobaczył pan. Chyba, że jest to świadomy zabieg.
Który na przykład wtedy, kiedy prezes Kaczyński nagle stwierdza, że prezes Banaś już jest zły.
To wtedy następuje zmiana wajchy i Telewizja Polska ma prawo krytykować prezesa Banasia.
Ale to nie może tak wyglądać - tylko, wie pan co - jest pewna różnica jeszcze. Jedna zasadnicza.
Że telewizja polska jest nasza, wszystkich. I zarówno pana, jak i moja - wszystkich obywateli.
Bo wszyscy na nią płacimy. Jasne. Ale nie chcę się w całości tej rozmowy skupiać na telewizji publicznej.
Natomiast być może delikatnie do tego jeszcze nawiążę. No, bo dzisiaj mówiliśmy o Tomaszu Grodzkim.
Że on jest takim nieformalnym, jednym na pewno z liderów opozycji.
Przed nami wybory wewnętrzne na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej.
I myśli pan - zakładam, że liczy pan na przewodniczącego klubu, Borysa Budkę, że kiedy on zwycięży w tych wyborach.
To on się stanie - może nie tyle ofiarą, ale takim obiektem ataku zarówno ze strony Prawa i Sprawiedliwości.
Czy sympatyzujących z PiS mediom. Spodziewa się pan takiej sytuacji? Tak, oczywiście, że tak. Oczywiście, że tak.
Każda osoba, która jest liderem opozycji, czyli Platformy, bo jakby Platforma jest najsilniejszą siłą opozycyjną.
Staje się podmiotem ataku, takiego bezprecedensowego. Widzieliśmy to na przykładzie Rafała Trzaskowskiego.
Nawet w kampanii warszawskiej wtedy, kiedy rywalizował z Patrykiem Jakim.
Wydanie specjalnie dotyczące Rafała Trzaskowskiego - w jakiejkolwiek sprawie było niemalże codziennie.
Jak liczyliśmy - ponad 5 godzin programu dziennie było poświęcone tylko Rafałowi Trzaskowskiemu.
I rozmaitym rzeczom, które mówił, które robił przez całą swoją działalność polityczną. Tak samo będzie z Borysem Budką.
Tak samo jest z Tomaszem Grodzkim. Tak samo jest z politykami Platformy co jakiś czas.
Dzisiaj Telewizja Polska koncentruje się tylko na niszczeniu ludzi opozycji. Ale zostawmy już Telewizję Polską.
Chciałbym jednak skupić się na przewodniczącym Budce.
Dzisiaj duża konferencja Borysa Budki z samorządowcami związanymi z Platformą, z parlamentarzystami.
Sala kolumnowa w Sejmie - duża rzecz. Czy spodziewa się pan, że to może być przełom w tej kampanii wewnętrznej?
Ta aktywność Borysa Budki dzisiaj?
Uważam, że dzisiejsza konferencja była przełomowa - że ona tak naprawdę przechyliła szalę zwycięstwa na rzecz Borysa Budki.
Ja już wcześniej deklarowałem, że Borys ma mój głos. Pracujemy razem od wielu lat.
Pracowaliśmy razem w rządzie, pracujemy razem w klubie parlamentarnym.
I wierzę w jego zdolności. Wierzę w to, że poprowadzi Platformę do kolejnych zwycięstw.
Dzisiaj jest symboliczne poparcie wielu szefów regionów.
Tak naprawdę to oni są takimi symbolicznymi osobami wśród nas, dlatego że każdy w nich odpowiada za swój region.
Dzisiaj większość szefów regionów popiera Borysa Budkę. Dzisiaj Rafał Trzaskowski popiera Borysa Budkę.
Dzisiaj ogromna część posłów wspiera Borysa Budkę i to jest taki moment przełomowy.
A dlaczego Borys Budka, a nie Tomasz Siemoniak?
Z jednego prostego powodu.
Znaczy, powodów jest wiele, ale jeden jest bardzo prosty. Platforma potrzebuje realnej zmiany.
Dzisiaj Tomasz Siemoniak - widzieliśmy to wszyscy na konferencji prasowej, jest kandydatem Grzegorza Schetyny.
To on go na tą funkcję namaścił, prosił o głosy właśnie na niego.
I przez to Grzegorz Schetyna, mówiąc językiem politycznym w cudzysłowie "spalił kandydaturę Tomasza Siemoniaka" z nim występując?
Nie chciałbym tutaj jakby oceniać tego w taki sposób. Myślę, że każdy mógł sam wyciągnąć wnioski.
Natomiast, na pewno wspólna konferencja prasowa pokazała, jak wygląda dzisiaj ten podział.
Jak wygląda realny wybór w Platformie. I wybór jest między kontynuacją, a zmianą.
To jest kwestia pewnego wyboru. Są ludzie w Platformie, którzy uważają, że potrzebujemy pewnej kontynuacji tej linii, która była.
Tych kampanii wyborczych, które za nami. A są ludzie, do których ja należę, którzy uważają, że potrzebna jest zmiana.
Panie pośle, czy my obserwujemy dzisiaj polityczny koniec, zmierzch Grzegorza Schetyny?
Czy to jednak jest za daleko idąca teza i Grzegorz Schetyna myśli jednak jeszcze o swojej przyszłości politycznej.
Być może w takim długoterminowym wymiarze. I wróci kiedyś powalczyć znowu o stanowisko szefa?
Ja uważam, że każdy były przewodniczący Platformy. A Grzegorz Schetyna no takim się staje.
Ze względu na to, że nie kandyduje w tych wyborach, więc jakby ta sprawa jest przesądzona.
Jakby wszystkie jego zdolności do świadczenia muszą być wykorzystane dla Platformy.
Czy to Ewa Kopacz, czy Donald Tusk, czy Grzegorz Schetyna - oni wszyscy...
Czyli Schetyna przechodzi do rezerwy strategicznej jak to ujął kiedyś Donald Tusk.
Znaczy na pewno musi odgrywać ważną rolę w Platformie. I trzeba wykorzystać jego doświadczenie.
Tak jak każdych poprzednich przewodniczących. A jeżeli chodzi o samą Platformę, widać, że jest potrzeba jakiegoś kolejnego etapu.
Jest potrzeba jakiejś zmiany pewnie wprowadzenia nieco świeżej krwi.
Wykorzystania tych wszystkich zasobów, które Platforma ma zarówno tu w parlamencie, jak i poza parlamentem.
Dzisiaj ta konferencja trochę to pokazuje. Panie pośle, a jak pan zareaguje na głosy, które też do mnie docierają.
Z Platformy Obywatelskiej, że na tych wyborach wewnętrznych w Platformie, które oczywiście muszą się odbyć.
Traci najbardziej Małgorzata Kidawa-Błońska, bo jej kampania, jak usłyszałem od jednego z polityków, jest dzisiaj zamrożona.
Dzisiaj mówi się o Robercie Biedroniu, o lewicy. Szykuje się Andrzej Duda.
Małgorzata Kidawa-Błońska samotnie przemierza korytarze sejmowe, nie słychać o jej aktywności w terenie.
Czy ona nie traci na tych wyborach?
Pamiętajmy, że Małgorzata Kidawa-Błońska w trakcie prawyborów w Platformie zjeździła prawie cały kraj.
No, ale czy to wystarczy? Była w każdym regionie. Czy to wystarczy?
Pamiętajmy, że wtedy kiedy Małgorzata Kidawa-Błońska była jedną z liderów kampanii parlamentarnej, była prawie wszędzie.
Ona pracuje od wielu lat po to, żeby wejść w tę kampanię z pewną siłą. ja akurat widzę jej aktywność.
Widzę jej aktywność związaną z apelami do prezydenta... Wie pan, to nie pan musi widzieć jej aktywności, tylko wyborcy.
To inaczej zapytam. Czy widział pan aktywność Małgorzaty Kidawy-Błońskiej?
W związku z brakiem zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego przez prezydenta Dudę?
Widziałem, że się pojawiła na filmiku przed siedzibą biura bezpieczeństwa narodowego, co zostało raczej odebrane jako pomysł średni.
W sensie takim technicznym, czy jeśli chodzi o formę. Ale wzywanie Dudy.
Samo wzywanie Dudy do zwołania RBN, no nie wiem, czy jest wystarczającą aktywnością, jeśli robi się to przez cały tydzień.
Znaczy, ja widzę to tak. Dzisiaj jedyną osobą, która jest jakimś kontrapunktem dla prezydenta Dudy, jest właśnie Małgorzata Kidawa-Błońska.
Z całym szacunkiem dla Roberta Biedronia, ale myślę, że...
Pierwsze pytanie, które zostało zadane przez jednego z dziennikarzy, zresztą bardzo trafnie.
To, czy jeżeli Robert Biedroń zostałby wybrany na funkcje prezydenta Rzeczpospolitej, czy zrzekłby się mandatu europosła.
To oczywiście trochę żart, ale nawiązuje do tego, co Robert Biedroń zrobił, a raczej czego nie zrobił.
Myślałem, że nawiąże pan do wpisu Romana Giertycha, który zapytał na Twitterze, kto będzie pierwszą damą, jeśli Robert Biedroń zostanie prezydentem.
Nie, nie. Mówię o tym, że Robert Biedroń obiecał, że wtedy kiedy będą wybory do parlamentu, to w tych wyborach wystartuje.
Ale oburzające słowa Romana Giertycha? I zrzeknie się... Znaczy no mi się... Na pewno bym się pod nimi nie podpisał.
Kończąc temat Platformy. Przyzna pan, czy będzie pan w sztabie wyborczym Małgorzaty Kidawy-Błońskiej? Albo kto będzie szefem sztabu?
Jesteśmy przed dyskusją taką wewnętrzną. Jest oczywiście pewna grupa, która pracuje razem z Małgorzatą Kidawą-Błońską.
Po to, żeby przygotować tą kampanię. Bo to jakby siłą rzeczy się toczy i o tym nie można zapominać.
Ale te rozmowy o sztabie są już gdzieś tutaj? Coś się wykluwa? A jeżeli chodzi o moją rolę, to ja zawsze jakby...
Ja wiem, że w PiS-ie się to wykluwa, na Lewicy się to wykluwa, już znamy nazwisko zresztą szefowej sztabu Lewicy.
Tak, mogę powiedzieć, że jeżeli chodzi o kwestie sztabu to też się to wykluwa.
Jeżeli pyta pan o moją rolę, jakby ja zawsze staram się angażować w kampanię Platformy.
Ale zawsze staram się, żeby to było angażowanie gdzieś, no nie takie bezpośrednie w sensie... Nie lubię o tym mówić.
Myślę, że trzeba przede wszystkim w tych kampaniach pracować, a jeżeli jakby sztab myśli o promowaniu samych siebie, to tym gorzej dla kandydata. Jasne.
Panie pośle, zapytam pana jeszcze na koniec o sprawy międzynarodowe. Pan zajmuje się w komisji sejmowej obronnością.
Czy polski rząd, polskie władze, polski prezydent, premier zachowują się dojrzale, dobrze, prawidłowo w kontekście konfliktu USA-Iran dzisiaj?
Dzisiaj najważniejsza jest kwestia bezpieczeństwa polskich żołnierzy, to pierwsza rzecz.
Których należy wycofać, czy nie? Z Iraku.
No na pewno nie na tym etapie. I druga kwestia, to jest bezpieczeństwo Polaków w tej części świata.
Zatoka Perska to nie tylko Iran i Irak, ale też Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie - kraje, które są bezpieczne w tej chwili.
Ale my musimy o tym pamiętać. Dzisiaj trzeba zadać pytanie, jak działa polski wywiad.
Ja byłem oburzony słowami profesora Zybertowicza, który powiedział, że polski wywiad nie dysponuje żadnymi danymi.
Że polskie państwo nie ma żadnych dodatkowych danych. Że tak naprawdę wszystkiego dowiadujemy się z telewizji.
Z CNN-u i z opracowań międzynarodowych. No to, to jest niebywałe.
To znaczy, że wszystkie te zarzuty opozycji, jakby których my byliśmy pewni.
Ale dzisiaj mamy ich potwierdzenie, że tak naprawdę służba wywiadu wojskowego, kontrwywiadu wojskowego została de facto zlikwidowana.
Polska straciła oczy i uszy. No dobrze, a rola prezydenta i premiera w tej sprawie.
Dzisiaj, jakby... Z czego wynika działalność prezydenta i premiera w zakresie bezpieczeństwa?
Z działalności polskich służb. Z doradców i z tego... Ale zapytam inaczej, bardziej o kontekst polityczny. To nie jest tylko kwestia... Tak, ale właśnie...
Kontekst polityczny wynika z informacji, które mamy.
Jeżeli wszelkie informacje, które mamy są tylko od sojuszników i tylko z telewizji, no to to jest żenujące.
To jest poziom po prostu dna. Prezydent powołuje Radę Gabinetową, spotyka się z politykami Prawa i Sprawiedliwości.
Politykami obozu władzy w biurze bezpieczeństwa narodowego. Do tych rozmów opozycji nie włącza.
I chciałem zadać takie pytanie, czy pana zdaniem, tak jak zdaniem wielu komentatorów.
Ten konflikt Irańsko-Amerykański i te sprawy międzynarodowe zostają zaprzęgnięte do kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy i wykorzystywane w ten sposób?
Jeżeli prezydent Duda pomyślał o tym, żeby wykorzystać taką sprawę do kampanii prezydenckiej, tak jak być może robi to prezydent Trump.
No to chyba na samym początku popełnił bardzo wiele błędów.
Jeżeli prezydent Rzeczpospolitej wychodzi na konferencję, mówiąc z pełnym przekonaniem - Polscy żołnierze są bezpieczni.
A 6 godzin później następuje ostrzał bazy i nasi żołnierze muszą być w schronach.
No, to znaczy, że po pierwsze nie ma takich informacji. Po drugie... Albo ma informacje błędne - może tak.
Albo posługuje się tylko językiem polityki, nie zważając na bezpieczeństwo naszych żołnierzy. Każda z tych opcji jest zła.
To jest zwierzchnik polskich sił zbrojnych i oczekuję od polskiego prezydenta jednak pewnej zachowawczości, stanowczości, ale też mądrości w tym, co mówi.
Panie pośle, na koniec. Dzisiaj miesięcznica katastrofy smoleńskiej. Przed nami 10 rocznica i obchody z tym związane, 10 kwietnia.
Jak po tych 10 latach zmieniła nas ta tragedia? W którym miejscu jako społeczeństwo w kontekście również politycznym jesteśmy dzisiaj?
Ja pamiętam ten dzień - chyba każdy z nas pamięta, co wtedy robił, kiedy się o tym dowiedział.
Pamiętam, że wtedy było posiedzenie Sejmu. Zresztą tutaj w tym miejscu, gdzie siedzimy, rozmawiałem z Grzegorzem Dolniakiem, który zginął w tej katastrofie.
Rozmawiałem z Przemysławem Gosiewskim w kuluarach sejmowych. To był taki dziwny dzień.
I na drugi dzień, kiedy pojawiała się ta lista, jakby wszyscy coraz szerzej otwierali oczy i, jakby pokazywały się te kolejne nazwiska ludzi, których znaliśmy, z którymi się przyjaźniliśmy.
Było takie ogromne poczucie, że ta katastrofa, jakby paradoksalnie zmieni polską politykę, że ona od tej pory będzie inna, będzie lepsza.
Stało się dokładnie odwrotnie. Ona się stała gorsza. To, co stało się później, czyli próba z jednej strony zawłaszczenia w jakiś sposób tej katastrofy
Ale próba powiedzenia społeczeństwu, że tam nie było katastrofy, tylko doszło do zamachu, spowodowało, że polskie społeczeństwo podzieliło się na jakieś dwa obozy, dwa plemiona.
I do dzisiaj gdzieś to funkcjonuje. Do dzisiaj polityka, jakby rozdziela Polaków od siebie, że jest jeden wielki rów między nami.
To jest bardzo złe, ale to jest pokłosie tego, co się wydarzyło. Nie pokłosie katastrofy, tylko pokłosie złych ludzi, którzy wykorzystali katastrofę w celach politycznych.
A chyba nikt nie ma wątpliwości, która strona to zrobiła. A czy pamięć o tych wspaniałych ludziach, którzy zginęli pod Smoleńskiem.
Z każdego ugrupowania zginęli młodzi politycy Platformy, o których pan, na pewno ich... No chociażby Sebastian Karpiniuk. Dokładnie mówię o tym.
Których wspominacie, że ta pamięć została zniszczona przez tę walkę polityczną?
Wie pan co? Inaczej. Znaczy ja to zresztą mówiłem Antoniemu Macierewiczowi prosto w twarz.
Wtedy, kiedy byłem u niego przed... Kiedy zeznawałem, wtedy kiedy spotykaliśmy się na komisji obrony.
Uważam ponad wszelką wątpliwość, że Antoni Macierewicz zniszczył pamięć o ofiarach katastrofy.
Że dzisiaj zupełnie inaczej wyglądałyby pomniki ludzi, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem.
Nie byłyby okraszone jakimś politycznym kontekstem. Przecież to była katastrofa, która dotknęła nas wszystkich.
Zginęła bardzo duża część polskich elit państwowych na czele z prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej.
A my dzisiaj podchodzimy do tego, jak do sprawy politycznej. Bo oni ze sprawy katastrofy, zrobili polityczny wiec.
Czy Antoni Macierewicz wróci przy okazji tej 10 rocznicy? Ma przedstawić raport, podsumowujący pracę jego komisji.
Znaczy nie ma raportu, nie ma i go nie będzie.
Jest jedno wielkie smoleńskie kłamstwo, wiele tez. Ale dla Antoniego Macierewicza jest miejsce na śmietniku historii.
Myślę, że tam powinien się znaleźć już dawno temu, bo chyba nikt w ciągu tych ostatnich 30-stu lat nie zrobił tak wiele złego dla takich wzajemnych relacji między nami, między Polakami jak Antoni Macierewicz.
Dziękuję panie pośle za rozmowę. To była rozmowa z posłem Platformy Obywatelskiej, byłym rzecznikiem rządu Cezarym Tomczykiem. Dziękuję bardzo.
0
0
0
Podziel się
Komentarze (0)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(0)