W bazie jesteśmy kilkanaście minut przed piątą. Jest chwila, by się przebrać i trzeba ruszać. Czekają na nas resztki jedzenia, popsute AGD, zużyte pieluchy, góry niedopałków. Ktoś musi się ich pozbyć, ma być czysto. Razem ładowaczami śmieci jedziemy w miasto. - Ludzie wyrzucają worki byle jak, nie trafiają do kontenerów, nie segregują. Czasem na nas krzyczą, wyzywają - mówi Jacek, kierowca śmieciarki.