Większość krytyków oraz widzowie byli zachwyceni wizją Johna Miliusa okraszoną wspaniałą muzyką Basila Poledourisa. Takiej filmowej epopei fantasy jeszcze w kinie nie było. "Conan Barbarzyńca" podczas premierowego weekendu zarobił w Stanach więcej pieniędzy niż "Indiana Jones i poszukiwacze zaginionej Arki". Przez czterdzieści lat od dnia premiery niewiele się zastarzał. Wręcz przeciwnie. Na tle pozbawionych polotu najnowszych produkcji fantasy czy też nowej wersji z Jasonem Momoą w głównej roli, wydaje się jeszcze bardziej cenny i wyjątkowy.