szczyt trzeciej fali został osiągnięty, że to się gdzieś ustabilizowało. Myślę już konkretnie, na przykład po zajętych
łóżkach, czy pan to u siebie na oddziale widział? Czy to było widać, czy jeszcze nie?
Nie, nie, nie. To znaczy nie widać tego po tym, że są wolne łóżka, tylko widać po tym, że na przykład w SOR-ze nie
czeka aż sześciu, siedmiu pacjentów do przyjęcia, dla których nie mamy miejsca i trzeba ich obwozić
gdzieś daleko do szpitali.
Tylko trzech albo dwóch?
Tylko na przykład tak. I to jeszcze się nie przekłada na to, że mamy wolne miejsca,
tylko na to, że napór,nacisk i presja na to, żeby przyjąć, mimo że nie ma miejsca, jest mniejsza. Więc
takie decyzje o tym, żeby już uwalniać żłobki, żeby - to nie jest ten moment, to nie są te liczby.
Ja powiem zupełnie szczerze, że zastanawiałem się który moment jest dobry, żeby powiedzieć, że system służby jest niewydolny.
Dużo z nas lekarzy mówi "jesteśmy na granicy", na granicy - to w końcu wszyscy pytają, kiedy przekroczymy tę granicę? I tak naprawdę
trzeba uczciwie powiedzieć, że nas system już jest niewydolny.
I to nie będzie polegało na tym, że lekarz rzuci stetoskopem, że pielęgniarka powie "nie robię,
nie przyjdę". Nie, wszystko z zewnątrz będzie wyglądało tak samo - ratownik będzie szedł do pracy, diagnosta, salowa,
lekarz, pielęgniarka i będziemy pracowali. Tyle, że ciężej, bo ciężko pracujemy ostatnie miesiące, ale
będziemy przychodzić do pracy. Tylko że niewydolność systemu zdrowia będzie widziana w tych setkach zgonów,
w których jesteśmy przodujący w Europie.
No mamy te setki, prawie 1000, prawda, na dobę.
Otóż to.
Czyli przekroczyliśmy granicę wydolności, przekroczyliśmy tę granicę?
Jesteśmy absolutnie niewydolnym systemem ochrony zdrowia i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Jest
trochę jak w wierszu Czesława Miłosza "Piosnka o końcu świata", gdzie autor zastanawiał
się nad tym, jak będzie wyglądał koniec świata, czy będą grzmoty, czy tak jak tutaj, szpitale się rozpadną, czy
lekarze nie przyjdą do pracy. Nie, wszystko będzie wyglądało z zewnątrz za pozór normalnie.