- Uważam, że (artykuł o prezydentowej Agacie Dudzie - przyp. red.) spełnia kryteria drukowalności. Z pewnym wyjątkiem - tutaj zgadzam się z moją koleżanką Ewą Milewicz - uważam, że znalazł się niepotrzebnie. Wielokrotnie rozmawiałem z autorką artykułu, nie brałem udziału w jego redagowaniu. Gazeta jest dużą redakcją i są działy, które są niezależne. Rozumiem intencje autorki, która chciała zadenuncjować plotkę, która krąży po Krakowie od dawna. Nie udało się tego wyostrzyć w tym artykule - mówił w #dziejesienazywo Roman Imielski z "Gazety Wyborczej".