programy
kategorie

Ewa Błaszczyk i prof. Maksymowicz mówią o leczeniu umierającego w Wielkiej Brytanii Polaka

6 listopada mężczyzna doznał zatrzymania akcji serca, które doprowadziło do poważnego niedotlenienia i uszkodzenia mózgu. Lekarze wystąpili do sądu o odłączenie aparatury podtrzymującej życie, z czym nie zgadza się rodzina pana Sławka. W programie WP "Newsroom" Ewa Błaszczyk z Kliniki Budzik oraz prof. Wojciech Maksymowicz mówili o tym, czy jest szansa na uratowanie życia mężczyzny.

Tranksrypcja:Pani Ewo, o co my się tak naprawdę bijemy? To znaczy, o co b...
rozwiń
próba ratowania pana Sławka może się powieść? Pani ma doświadczenie, nie wiem jak to
nazwać, w cierpliwości nad takimi pacjentami. O co się bijemy?
Bijemy się o to, żeby nie odebrać szansy na
powrót do życia i do takiego życia świadomego.
Czyli po prostu do rozpoczęcia neurorehabilitacji. Tylko jest problem w tym, że czas płynie i to jest bardzo
ważny marker w tym wszystkim, ponieważ
jest wielkie pytanie, czy pacjent to wytrzyma, ten elastyczny czas. Panie Ewo, ale brytyjski
sąd mówi: tego pacjenta można
odłączyć od aparatury, to znaczy nie podaje mu się jedzenia, nie podaje mu się picia - on nie rokuje, mówiąc krótko.
Nie ma go od czego odłączać, bo nie jest na żadnej aparaturze. Jedyne czego chcemy, żeby go karmić i poić. Panie
profesorze, myślę, że pani Ewa słusznie podkreśla znaczenie czasu. Skoro nie podaje się pacjentowi pokarmu,
nie podaje się pacjentowi wody przede wszystkim, jak bardzo ten czas jest istotny, ile tego czasu możemy wciąż jeszcze mieć?
No skoro pacjent jeszcze żyje, my nie mamy bezpośredniego kontaktu z nim ani nawet pośredniego w tej
chwili ciągle od dłuższego czasu. Pewne relacje rodziny, która też nie ma, ta rodzina, która występuje o
walkę o jego życie, też nie ma bezpośredniego kontaktu, ale jednak
uzyskuje pewne informacje i według nich wygląda na to, że musi być pewnie
trochę pojony, musi trochę wody dostawać, bo inaczej by raczej nie żył. Natomiast na
pewno nie jest to odżywiany, no i oczywiście to ma konsekwencje, bo każdego człowieka w końcu brak pokarmu
zabije. Nie wiem jak z tą wodą jest, bo to szybciej zabija. Pani Ewo i kiedy już, jeśli już,
oby tak się stało, rzeczywiście pacjent, pan Sławek trafi pod opiekę profesjonalistów, trafiłby
do kliniki Budzik. Na czym polega opieka nad takim pacjentem?
Nie odbierajmy mu szansy. Zadziwia mnie to stwierdzenie, że godnie jest
umierać, kiedy się jest zagłodzonym i pozostaje bez nawodnienia, a niegodnym jest
być transportowanym.
To jest jakaś kuriozalna historia. Natomiast potem no to takich mamy pacjentów w Budzikach.
To
profesor Maksymowicz się na co dzień z tym spotyka. Jak robiliśmy z Japończykami stymulatory, to właśnie byli ludzie,
dla których wskazaniem do takiego zabiegu była minimalna świadomość. Tu
nie było orzeczonej śmierci mózgu, pacjent nie jest na żadnych urządzeniach -
po prostu wszystko wskazuje na to, że jest w stanie takim, żeby natychmiast rozpocząć bardzo potrzebną neurorehabilitację
w trybie intensywnym. Mówiąc krótko, pani Ewo, pani doświadczenie, pani praca w klinice mówi
i podpowiada: ten człowiek może odzyskać świadomość, ten człowiek może wrócić
do świadomego życia, jest na to szansa, bo moja historia i przypadki, które widziałam na własne oczy na to pozwalają?
No tak się działo, myślę, że najwięcej mogą o tym powiedzieć właśnie lekarze z Budzików.
I to, że na przykład ponad połowa ludzi wychodzi na własnych nogach i
często rozmawia bardzo ładnie, a czasem rozmawia z jakimiś wadami wymowy czy z
jakąś trudnością. Niemniej
uczestniczą w życiu i bardzo często wyrażają zdanie, że są zadowoleni z tego życia, z jego jakości,
że są szczęśliwi. Panie profesorze, jak to się robi, jak się przywraca takiego pacjenta do
świadomego życia? Co pan będzie robił, co będzie robił zespół lekarzy, kiedy i jeśli pan Sławek by trafił na przykład
pod pańską opiekę? No ja wczoraj wieczorem wysłałem prawnikom rodziny deklarację gotowości
przyjęcia pacjenta, po angielsku z tłumaczeniem też doświadczeń kliniki i wyposażenia.
Przecież my mamy takich chorych od lat i dokładnie z podobnym rozpoznaniem,
czyli uszkodzenia mózgu po niedotlenieniu po zawale serca,
też miewamy dosyć często. Za każdym razem, teraz też leżą tacy chorzy. I
zajmujemy się nimi. Stopień uszkodzenia można ocenić dopiero, jak się to dokładnie zbada, ale to też
jeszcze nie znaczy, że nie uda się wydobyć czegoś więcej. To jest bardzo usilna, tak jak
pani Ewa mówiła, bardzo usilna neurorehabilitacja, która wykorzystuje
wszelkie dostępne możliwości i cierpliwość, bo to jest wielomiesięczna praca nad pacjentami.
I rzeczywiście u części z nich nawet zastosowaliśmy eksperymentalne metody leczenia, to są
metody takie neuromodulacji, wszczepienie stymulatora stymulującego
poniżej pnia mózgu, rdzeń kręgowy szyjny. Razem z zespołem japońskich
naukowców mieliśmy takie próby leczenia. Zresztą też dzięki wsparciu, bardzo dziękuję, jak
zwykle, fundacji Akogo?, która sfinansowała całe te badania i były efekty - 9 chorych
na tych 15 odzyskało jakąś formę kontaktu, a niektórzy, to
dotyczyło czterech osób, praktycznie normalny kontakt, ograniczony czasami uszkodzeniami, jeżeli dotyczyło
do ośrodka mowy, ale to w inny sposób kompensowali. Także to tak wygląda. Natomiast nawet jeżeli jest
stan wegetatywny tak zwany, to jest też pojęcie takie dosyć mało precyzyjne, ale
głębsze stopnie uszkodzenia świadomości, to nie znaczy, że ten mózg nie żyje. To co Ewa mówiła, jeżeli
nie ma śmierci mózgu, to mózg żyje. I różne przejawy tego
życia mogą być i do końca też nie wiemy, na ile nie generowane są jakieś wrażenia,
które mogą być zupełnie tylko wewnątrz człowieka i mogą dawać poczucie
jakieś satysfakcji. Przepraszam, ale tak to bywa. Wcale nie
wiadomo czy na pewno jesteśmy dużo szczęśliwsi, bo jesteśmy ciągle przytomni, a czasami
ktoś kto jest w takim stanie ograniczonej świadomości, może mieć właśnie poczucie
zupełnie dobrostanu, to nie można tego wartościować.
22 reakcje
15
7
0
Podziel się
Komentarze (0)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(0)