Przyczyny kryzysu są 2 i nie jest to wojna: 1. Cykl gospodarczy 2. Niekontrolowany dodruk pieniądza i związana z nim inflacja oraz wzrost cen. Bajki o PutInflacji to narracja dla ciemnego elektoratu, który nie ma pojęcia o czymkolwiek, więc mu władza mówi, co ma myśleć. W chwili rozpoczęcia wojny byliśmy prawie na końcu inflacyjnej części cyklu - inflacyjna faza spowolnienia gospodarczego (maksimum tempa wzrostu już było jakiś czas za nami) - ta faza kończy się maksimum tempa inflacji. I nadal się nic nie zmienia, nie przeszliśmy jeszcze do drugiej połówki, dezinflacyjnej fazy spowolnienia gospodarczego, która kończy się minimum tempa wzrostu PKB. Także wojna co najwyżej zatrzymała cykl na dłużej niż zwykle i przez nią kryzys będzie silniejszy, ale nawet gdyby wojny nie było, to ten kryzys by był. Zatem odpowiedzialni za niego są tylko i wyłącznie rządzący politycy. Co zresztą wydaje się potwierdzać 8,5% inflacji w dniu rozpoczęcia wojny (wygląda więc na to, że wojna, póki co, podbiła inflację o jakieś 3,5%, czyli ponad 2x mniej niż jaśnie nam panujący analfabeci ekonomiczni). Tusk miał z czego ratować gospodarkę przy kryzysie 2008-2009, a i tak musiał OFE do ZUS "przenieść". Banki nie miały kasy, więc dawały 10% na lokatach. Teraz nie dadzą, bo nie potrzebują jej brać z rynku, a są po korek naładowane obligacjami. Nic nie muszą, nawet dawać kredytów. Budowlanka już staje, za nią poleci reszta, PMI itd. Na rynku niedokończone domy na sprzedaż, ale nie ma kupujących. Kółko się zamyka. Z czego będą ratować PiSowscy geniusze, jak kasa pusta, przedsiębiorców już bardziej wycisnąć się nie da, socjal rozbuchany do granic, a jeszcze rozdaje się na prawo i lewo bez opamiętania (500+ dla związkowców - to dopiero naplucie przedsiębiorcom w twarz - im podnosi się podatki, żeby dać związkowym mącicielom i genetycznym nierobom). Ostatnio jak szedł kryzys, to Kaczyński przegrał wybory, żeby móc drzeć japę w opozycji i oskarżając o swoje wszystkie nieudaczności tych, którzy mu mówili, jak się jego rządy skończą. Ciekawe, jak będzie tym razem.