Trochę nie jest panu wstyd, że nauczyciele wpadają na takie dziwne pomysły? Proszę pana, nie jest mi wstyd, bo taki profil tej szkoły, jak proszę pana dobra zmiana w oświacie.
To jest odpowiedź na to pytanie. No, ale to jednak pana kolega z branży, że się tak wyrażę. No, ale proszę pana, nie mnie to oceniać.
Ja ocenę mam jedną. Taką wymyślono dobrą zmianę w oświacie. I mamy teraz taki profil kształcenia. Czy to jest potrzebne gospodarce? Czy to jest potrzebne naszemu krajowi?
Nie mnie to oceniać. To jest konsekwencja tego? Bo mieliśmy reformę - zmieniono nazwę z zawodówek na branżowe szkoły, żeby trochę je odmitologizować.
No okazuje się, że tam nikt nie chce chodzić i nadal brakuje tych ślusarzy. No to jest lipa. Proszę pana, to jest lipa.
Myśmy od początku mówili, że zmiana nazwy nie oznacza, że nagle będziemy mieli wysoko kwalifikowanych robotników, bo jeszcze musi ktoś do tych szkół przyjść.
A jak zmienimy nazwę profilu szkoły na disco-polo, to będziemy mieli wysoko wykwalifikowanych Zenków Martyniuków? No możliwe.
A może o to chodzi dzisiaj władzy, żebyśmy sobie po prostu w rytm muzyki disco polo życie umilali.
Proszę pana, ja nie chcę tych rzeczy oceniać, bo ja sobie zdaję sprawę, że każdy ma swoją wrażliwość.
Natomiast, skoro coś takiego postanowiono, to znaczy, że dobra zmiana zafundowała nam szkołę, która będzie kształciła przyszłych disco-polowców, jak rozumiem.
No, z drugiej strony może się nie należy dziwić. No, czym się różni klasa disco-polo od klasy nie wiem, humanistycznej na przykład?
Która nam będzie kształciła humanistów, którzy też będą mieli problemy ze znalezieniem pracy później. No wie pan, może akurat ci, którzy podjęli taką decyzję nie widzą żadnej różnicy.
Ja widzę bardzo dużą różnicę. Ale nie chciałbym na antenie nikogo urazić dlatego, że wiem, że ocena tego, co disco-polem się nazywa jest różna. Tacy po prostu jesteśmy