Dwóch pilotów wojskowych udzieliło wywiadu gazecie "The Times", w którym opowiedzieli dokładnie o tym, jak od lata 2014 do wiosny 2015 r. obserwowali niezidentyfikowane obiekty latające w przestrzeni powietrznej USA, między Wirginią a Florydą. Piloci zaczęli dostrzegać dziwne obiekty po tym, jak wymieniono radary w ich samolotach na nowsze modele. Jeden z nich, por. Ryan Graves mówi, że bliskie spotkania miały miejsce niemal codziennie i za każdym razem bardziej zadziwiały pilotów. Z początku myśleli, że obiekty to jakieś tajne, supernowoczesne drony. Graves zwraca jednak uwagę, że dowództwo nie wysłałoby takich maszyn w rejon ćwiczeń myśliwców. Obiekty pojawiały się na różnych wysokościach: od 9 tys. metrów do poziomu morza. Potrafiły w mgnieniu oka przyspieszać do prędkości ponaddźwiękowej i równie szybko stawać w miejscu. Graves przytacza też relację kolegi ze szwadronu, który o mało co nie uderzył w obiekt, gdy ten przeleciał pomiędzy lecącymi blisko...
rozwiń