wczoraj, nie mogą się nadziwić, że mamy 800 zmarłych dziennie, najwięcej w Europie, a rząd otwiera
przedszkola i żłobki. Pan to rozumie, te działania rządu?
Może tak. Całej polityki rządu ja nie rozumiem, stąd moje krytyczne
stanowisko. Mało tego, jeżeli takie mamy rezultaty, no to dobrze byłoby czasami posłuchać
tych, którzy mówili lub radzą inaczej. Rząd tu jest niezwykle uparty w swoich
stwierdzeniach, a rezultaty ma wprost żałosne.
Żałosne rezultaty mówi
pan. Ale w jakich działaniach jest uparty rząd, co robi nie tak i co jest żałosne?
Przede wszystkim to, że nie słucha. Ja już wiosną, chyba to było w kwietniu albo nawet
w marcu tamtego roku, wraz z premierem Gowinem opublikowaliśmy program "uwięzić
wirusa, uwolnić naród", ale on został
w ogóle nie wysłuchany, w tym rzecz. Ja nie chciałbym i nie mam monopolu na mądrość, ale
warto byłoby przeanalizować, przedyskutować z autorami, co mają do powiedzenia.
My również pisaliśmy
o tej strategii, ale chciałem się skupić na tym konkrecie, na tej konkretnej konferencji Adama Niedzielskiego. Czy decyzje, które on podjął,
między innymi o tym, że o tydzień tylko przedłuża te obostrzenia, są słuszne? Które są słuszne, które nie?
Tu za bardzo już. Może tak, ta epidemia już powoli sama się wygasa -
wygasa to może zbyt duże słowo - ale zmniejsza się ilość zachorowań. To jest naturalny bieg. My w ogóle tę epidemię
przechodzimy w sposób naturalny, niewiele tutaj ingerencji rządu jest, jakieś lekkie lockowny czasem ją przytłumiają i
zmniejszają ilość zachorowań i idących na tym zgonów.
Więc tutaj takie zwolnienie w tej chwili
wydaje się być bezpieczne. Żeby epidemię zwalczyć to zupełnie nie tędy droga w tej chwili.
Przy takiem rozpowszechnieniu epidemii potrzebny byłby całkiem bardzo ścisły, taki chiński, koreański lockdown.
To jest niemożliwe w tej chwili w społeczeństwie polskim do wykonania. W związku z tym takie
łagodne przechodzenie obarczone niestety zagrożeniami i śmiertelnością jest
związany. I w związku z tym również i zwolnienie tych obostrzeń przynajmniej w stosunku do szkół - może
tak, to wszystko jest mało zrozumiałe, tu przyznam rację. Natomiast lekki lockdown
i tak i tak nie da żadnych większych rezultatów.
Panie pośle, nieoficjalnie członkowie Rady Medycznej
przy premierze wskazują, że podawane przez Ministerstwo Zdrowia codziennie statystyki zachorowań są mocno niedoszacowane,
a te realne są co najmniej kilkukrotnie wyższe. No i wskazują na bardzo dynamiczny jednak wzrost zakażeń i być może
nadciągającą kolejną falę koronawirusa. Czy członkowie Rady Medycznej mogą mieć rację?
Na pewno mają rację. Swoją drogą, ja też o tym mówiłem już od roku - dane
o ilości zakażeń są jakimiś liczbami. One są w jakiejś proporcji nieznanej do
rzeczywistości, ale zawsze są niższe niż rzeczywistość. Bo choćby decyzja, że testujemy
tylko objawowych powoduje, że większość osób, które są bezobjawowe, nie jest wykryta i w związku z tym ta
grupa osób, która intensywnie - ona głównie zakaża. Chorzy czują
się źle i leżą w domu, bo po prostu czują się źle i nie są często w stanie, oni
są mniej groźni. Natomiast najbardziej epidemię rozsiewają ci, którzy są
zakażeni i rozsiewają wirusa, a oni nie wiedzą o tym - nie ze złej woli. W związku z tym taka decyzja,
że testujemy tylko objawowych spowodowała, że większość zakażonych chodziła i rozsiewała tę epidemię
jak chciała, bez ich zresztą winy. Więc to są decyzje brzemienne w skutkach,
tak jak i ten import wirusa brytyjskiego z Wielkiej Brytanii na święta. Jakkolwiek
oczywiście dobrze, że sprawdzono i oczywiście wirus ten w Polsce już był, ale każdy
dodatkowy ładunek przyspiesza i bardziej rozpowszechnia tą epidemię.
Więc tego typu decyzje wreszcie powodowały, że mamy tak jak mamy i
to bardzo smutny rezultat. A mała to satysfakcja powiedzieć: a nie mówiłem. No niestety
mam ta satysfakcję wątpliwą dość często.