Rosjanie sami przyznają, że pierwotne konstrukcje(Łuń, Orlienok), były piekielnie paliwożerne, niedoskonałe technicznie, ich dzielność morska była ograniczona a uzbrojenie niezbyt celne (choć imponujące). Również cel ich budowy - atak na grupę lotniskowca - był na Morzu Czarnym bardzo iluzoryczny w czasach ZSRR. Teraz, sytuacja strategiczna w tym rejonie jest inna. Wprawdzie Turcja niechętnie widzi amerykańskie okręty w Cieśninie Bosforu ale niewiele może zrobić (jest członkiem NATO) jeśli pojawią się tam na "zaproszenie". O ile Bułgaria i Rumunia "zapraszają" US Navy tylko jeśli już "bardzo muszą", o tyle chętnie korzysta z tego "zaprzyjaźniona" z US Ukraina. Na szczęście nie jest ona członkiem NATO, więc Turcy mogą, na razie, blokować przejście większych grup okrętów przez Bosfor. Ponieważ może się to zmienić, Rosjanie od 2-3 lat prowadzą prace konstrukcyjne nad nowym pokoleniem tego rodzaju statków powietrznych, oczywiście znacznie mniejszych. Wbrew temu co tu niektórzy piszą, ekranoplany są widoczne dla radarów, (zwłaszcza AWCS). Kwestia polega na tym, że ze względu na ich szybkość, nie ma systemów naprowadzania i rakiet klasy woda-woda czy powietrze-woda które mogłyby skutecznie walczyć z tymi jednostkami. Natomiast rakiety przeciwlotnicze czy powietrze-powietrze kiepsko sprawują się na ekstremalnie małych wysokościach a ich ładunek bojowy może okazać się za mały aby zniszczyć taki cel. Ponadto, na co, tak w zasadzie, naprowadzać te rakiety? Ślad termiczny nikły (silniki dmuchają w wodę), otoczony chmurą wodnego aerozolu (laser odpada) i zapewne posiadający własne środki WRE :-). Nawet potencjalne posiadanie przez Rosjan takiej broni powinno ostudzić chęć konfrontacji. A rozpracowanie systemów zdolnych skutecznie niszczyć tego rodzaju jednostki to czas i niemałe koszty.