Mam rozumieć, że te otwarte ogródki...
Oczywiście, że tak.
...pozwolą spiąć finansowo biznes?
To jest dla nas jedyne wyjście, tak, myślę, że tak, oczywiście. Jeszcze raz powtarzam, dla restauratorów, którzy
mają te ogródki, to jest dobry news i taka szansa. Współczuję tym, którzy ich nie mają,
ale rozumiem, że to otwarcie też gastronomii w całości jest też już bardzo niedługo. Jesteśmy bardzo szczęśliwi.
To ostatnie pół roku było potwornie ciężkie. Oczekiwania, niepewności,
stresu. Ale oczywiście też finansów. Po prostu gastronomia nie ma prawa, prócz jakiś
może wyjątków, czyli miejsc, które zawsze były nastawione na sprzedaż "to go", na sprzedaż wynosową.
To może troszeczkę jest inna historia. Ale takie restauracje czy kawiarnie, który jednak budowały klimat w
swoich lokalach i jakby przyjęciem gości - to nie jest tylko ich nakarmienie, ale też podzielenie
czy z nim tą atmosferą, ugoszczenie u siebie. I to jest też ten element tego naszego całego biznesu. Sprzedaż
wina czy alkoholu, czego nie można robić w całej tej sprzedaży wynosowej.
To tak naprawdę to nie ma prawa się spiąć i się nie spina. Więc otwarcie jest de facto przywróceniem
do życia naszej działalności, naszego istnienia, naszej
jakby takiej codziennej działalności. Bo ten ostatni to było rzeźbienie, takie myślenie
co by tu zrobić, żeby przetrwać - ale to nie jest nasza działalność, taka codzienna działalność, którą my sobie lata temu
założyliśmy, że otwieramy, że działamy. To nie jest nasz normalny biznes.
A pani Justyno, jak pani patrzy na tę ulicę,
na której jesteście, to widzi pani, że jacyś znajomi się zamknęli, zrezygnowali z biznesu i nie doczekali
do tego dnia?
Tak, tak, widzę i to jest bardzo smutne. Myślę, jak to sobie tak to analizuję, myślę, że
często mogło być tak, że są jakieś kwestie oczywiście relacji z najemcami, znaczy
relacja najemca-wynajmujący i jeśli ta relacja była dobra, to
tam pewno ułatwiało, czyli zniżki czynszów, jakieś przesunięte płatności i tak dalej. Drugim czynnikiem ułatwiającym
działanie była po prostu wcześniejsza historia firmy. Czy ona była
dobra i działała zgodnie z prawem. I wtedy myślę, że szanse na pomoc od państwa były zdecydowanie większe.
A trzecia to jest właśnie ta relacja z klientami i posiadanie takiej stałej klienteli,
wiernej klienteli. To bardzo nam pomogło zarówno w Charlotte, jak i w Wozowni przetrwać ten
czas. Jakby postawa naszych gości jest tutaj nieoceniona, bo oni byli naszymi klientami cały
czas także w pandemii, na wynos, mimo tego, że już właśnie nie mieli tej atmosfery i tego wszystkiego, co dajemy im tutaj na miejscu, a
mimo to chcieli, żebyśmy przetrwali i byli z nami, i zamawiali nas. Więc myślę, że właśnie takie
zbudowanie tej silnej więzi ze swoją taką określoną grupą docelową było
ważnym działaniem, elementem, który pozwalał nam przetrwać ten czas.