duży?
Pani redaktor, one sens mają, tylko tutaj dotykamy bardzo delikatnej materii, mianowicie takiej
równości w pewnym sensie dostępu do pewnych usług czy możliwości,
prawda. No bo tutaj zawsze się boimy, że te osoby, które zostały zaszczepione,
jest masa osób, które nie zostały zaszczepione, a które chciałyby się zaszczepić. Także to
musimy bardzo wyważyć. Ja myślę, że postępowanie raczej będzie szło w tym kierunku, że
taki paszport nie tyle będzie uprawiał do jakiś, powiedzmy sobie, profitów czy benefitów,
ale raczej będzie zwalniał z pewnych obowiązków, tak jak w tej chwili widzimy w kwestii kwarantanny. No i to jest rozsądne,
no bo po to szczepimy te osoby, prawda. Jaki jest sens trzymania na kwarantannie osoby zaszczepionej?
A więc jakiś dowód tego zaszczepienia musi być. Natomiast jeżeli chcielibyśmy uzależniać pewne działania, uczestnictwa
na przykład chociażby w tym koncercie od tego, czy ktoś ma paszport, czy go nie ma, to chyba byłoby to troszkę postrzegane
jako swego rodzaju nierówność społeczną. Jeżeli osiągniemy pewien stopień zaszczepienia społeczeństwa,
myślę, że to te paszporty powinny wtedy szerzej funkcjonować. Tego typu dylematy mamy nie tylko
my, bo ja dosłownie dzisiaj czytałem taką dyskusję w Guardianie i paru innych gazetach, gdzie dokładnie toczą się te same dyskusje.
I też są głosy bardzo wyważone. Bo z jednej strony chcielibyśmy, chociażby ja jako osoba zaszczepiona, powiedzieć:
dobrze, chciałbym mieć paszport i móc robić to, na co mam ochotę. Natomiast zdajemy sobie sprawę, że dużo osób jednak też
nie ma dostępu do tej szczepionki.