wiedząc też, że na razie dzieci też, przynajmniej
na ten moment, nie będą poddawane szczepieniom przeciwko COVID-19?
To jest sytuacja szczególna. Dlaczego?
W środowisku naukowym, w publikacjach naukowych pojawiają się pierwsze publikacje analizujące strategie
walki z rozprzestrzenianiem się epidemii w wymiarze regionalnym, lokalnym. Te wyniki
badań wskazują, że najbardziej efektywną strategią, jeżeli
chodzi o zatrzymanie tempa gwałtownego wzrostu zakażeń, jest jednak zamknięcie szkół.
Lockdown taki, który obejmuje sferę usług przemysłową, czy generalnie działalność
ludzką poza działalnością szkolną, edukacyjną, ma też oczywiście swoje bardzo wysokie znaczenie, natomiast dzieci, środowisko
szkolne jest takim miejscem, w którym bardzo wiele różnych grup społecznych, zawodowych
spotyka się w sposób wymuszony okolicznościami. Na przykład spotykają się ludzie w różnym wieku -
rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, obsługa administracyjna szkoły, nauczyciele, same
dzieci. W pierwszym etapie analiz epidemiologicznych
wskazywano, że dzieci nie są intensywnym przenosicielem, czyli wektorem wirusa. Że raczej tym wirusem
zarażają się w domach. Wygląda na to, że parametry aktywności wirusa
zmieniły się nieco i dzieci są widoczne w epidemiologii, zaczynają być widoczne jako wektor,
czyli dzieci mogą się zarażać wirusem, niekoniecznie tylko w środowisku domowym - tak
to wynika z pierwszych analiz, które prowadzimy - i dzieci mogą przekazywać tego wirusa
innym dzieciom oraz innym osobom dorosłym. To jest sytuacja niebezpieczna.
Pani doktor, czy w tym
kontekście rzeczywiście wpuszczenie dzieci znowu do szkół, zgromadzenie ich w jednym budynku może się okazać złym posunięciem
ze strony rządu?
Niekoniecznie. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób zostanie to przeprowadzone z punktu widzenia organizacji
tego przedziału czasu. I z drugiej strony, na ile my
odpowiedzialnie jako rodzice, ale również uczniowie i wszyscy, którzy uczestniczymy w aktywności
edukacyjnej, podejdziemy do tego zagadnienia. Również organizacyjnie są możliwe rozwiązania takie,
które ograniczają możliwość powstania ognisk epidemii w warunkach szkolnych.
Pani doktor, ale to zwiększa ryzyko? Niezależnie od tego, jakie warunki bezpieczeństwa zostaną zapewnione tym dzieciom, jest to jednak duża grupa, jest jeden
budynek, nie wszyscy nauczyciele zapewne są też zaszczepieni - proszę o taką jak najkrótszą wypowiedź, w
jakim stopniu zwiększa ryzyko?
Odpowiem w inny sposób. We Francji szkoły przez cały okres od jesieni funkcjonują
normalnie. Jedynie tydzień przed wakacjami zimowymi, czyli na początku kwietnia, zostali
uczniowie przeniesieni do nauczenia zdalnego. Nauczanie zdalne kończy się z końcem kwietnia.