lek na koronawirusa. Wydawało się, że temat na jakiś czas został zamknięty po informacjach, że
nie ma dowodów na to, że działa. A tu przychodzi wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł i mówi tak "wziąłem amantadynę, pomogło, cudownie
mi pomogło, wszystkie objawy przeszły". Co prawda przyznaje się, że wziął leki przepisane dla
kogoś innego, no ale był w stanie wyższej konieczności, tak to argumentuje.
A ja znam wielu pacjentów, którzy mogą powiedzieć podobne rzeczy, mówiąc
o przyjęciu zupełnie innej rzeczy. Ja mogę powiedzieć od 10
miesięcy, pomimo pracy w klinice chorób zakaźnych, nie uległem zakażeniu i że prawdopodobnie
jest powodem tego jest to, że wypijam dwa espresso codziennie i
że zjadam, niestety bardzo późno, kolację. Być może to jest powód,
dla którego nie zachorowałem. Więc w ten sposób można różne rzeczy poopowiadać. Myślę,
że żaden człowiek rozsądny nie powinien takich bzdur mówić, natomiast, wracając do
istoty sprawy, bo sprawa leku, który bezskutecznie zwalczał zakażenie
wirusem sarscov-2, jest po ważną sprawą, to proszę pamiętać, że w świecie nauki,
w świecie medycyny, obowiązuje przede wszystkim na pierwszym planie zasada, w
myśl której lekarze, absolwenci uczelni medycznych przysięgają, że w
chwili podjęcia jakiejś wiedzy, odkrycia, podzielą się tą wiedzą z
całym światem medycznym. Rozumie się przez o opublikowanie wyników.
Niestety mijają już dwa-trzy miesiące od jakiś rewelacyjnych informacji puszczanych w
mediach o cudownym działaniu amantadyny, o tym, że 100-500 pacjentów zostało wyleczonych, a
nie widzimy wyników publikacji, do których mógłbym się ja czy moi koledzy odnieść. Ja bardzo chętnie
bym widział te wyniki, natomiast na tę chwilę mamy dwie prace kazuistyczne - jedną z Polski, drugą
z Meksyku - w jednej z nich były osoby zdrowe, które nie zachorowały i z tego wniosek
wyciągnięto, że amantadyna jest chroniła, bo przyjmowały tą amantadynę z powodu choroby Parkinsona.
Sorry, 90 parę procent osób zakażonych nie ma objawów zakażenia.
Druga praca z Meksyku to są osoby o łagodnym, skąpoobjawowym przebiegu,
kilkanaście osób, które otrzymały amantadyna i nie trafiły do szpitala. I to ma być dowód na to, że ona
cudownie działa. Jest duża praca bazująca na 300 kilkudziesięciu pacjentach, również
z Meksyku, w której zdecydowanie powiedziano, że amantadyna nie działa. Ta
praca została przeprowadzona w miarę rzetelnie, w przeciwieństwie do tych prac kazuistyczny, w związku z tym konkluzja
jest taka: na tę chwilę brak jakichkolwiek przesłanek o skuteczności działania amantadyny. Taki wniosek wyciągnęła również
Agencja Oceny Technologii Medycznych.
Panie profesorze, ale przyjmowanie tego środka mogło
mieć jakieś negatywne konsekwencje? Skoro ktoś bierze lek przepisany na zupełnie inną chorobę, innemu pacjentowi.
No oczywiście, każdy lek ma działania niepożądane i przecież przed chwilą o tym dyskutowaliśmy
w nawiązaniu do szczepionki. Tutaj też nie ma obojętnego działania leku, ten lek wykazuje
interakcje z innymi lekami, które mogą być przyjmowane, może być szkodliwy w odniesieniu do układu
krążenia, do wątroby, do nerek. Dlatego
"primum non nocere" obowiązuje również lekarzy, a jeżeli masz odkrycie,
opublikuj wyniki. Od trzech miesięcy słyszymy tylko o cudownym leku, nie widzimy żadnych wyników.
Panie profesorze, to chyba musi się pan profesor wybrać po prostu do przedstawiciela Ministerstwa Sprawiedliwości i wyjaśnić:
i te kwestie dotyczące szczepień, i kwestie dotyczące przyjmowania innych leków. I, jak rozumiem, pan profesor byłby gotowy to zrobić.
Ja jestem w każdej chwili gotów.