to działanie tych mutacji, które rozprzestrzeniają się po całej Europie?
Może częściowo, bo jest większa zakaźność. Z drugiej strony być
może to, że pojawiły się wolne miejsca, których nie zajmują już osoby starsze. To sprawia,
że łatwiej hospitalizować. Do tego dochodzi uświadomienie sobie wśród
wielu osób, tak mi się wydaję, tych młodszych, że
to jest jednak choroba groźna dla życia. Wcześniej
przed tą falą jesienną nie zdawali sobie do końca z tego sprawy. W tej chwili prawie
każdy ma w swoim otoczeniu gdzieś kogoś, kto zmarł. Jeżeli nie w rodzinie, to wśród
współpracowników, rodziny współpracowników. Więc już nie można powiedzieć, że to statyści leżą w szpitalu. Więc
osoby, które trafiają do nas, często nie
mają aż tak ciężkiego przebiegu, ale są dosyć wystraszone.
Panie
profesorze, profesor Krzysztof Simon pytany przeze mnie w debacie Wirtualnej Polski o to, czy
te mutacje wirusa i zakażenie występujące po nich daje jakieś inne objawy niż ta klasyczna wersja
koronawirusa, powiedział, że "ja nie odróżniam mutacji wirusa, ja leczę ciężkie zapalenia płuc i inne schorzenia, które następują
po tym zakażeniu". A czy pan w swojej praktyce zauważa inne objawy czy też inne reakcje organizmów
na zakażenie mutacjami?
Proszę pani, zmienił
nam się wiek chorych. Zmienił nam się w profil chorych. W związku z tym
siłą rzeczy również obraz kliniczny nam się zmienia. Ale to
chodzi o przesunięcie na inne objawy, a nie, powiedzmy, że nasza wiedza
o obrazie klinicznym choroby w tej chwili musi się nagle zrewolucjonizować. Po
prostu w tej chwili zaczynają dominować pacjenci z nie tak
ciężkim przebiegiem. A
to wynika po prostu z młodszego wieku.