Roman Giertych stawił się przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Mecenas podczas swojego wystąpienia mówił m.in. o "zastraszaniu", sędzim Pawle Juszczyszynie i "marnotrawstwie" Polskiej Fundacji Narodowej. Gdy jeden z sędziów zwrócił mu uwagę, zareagował nerwowo. - Gdyby pan był sądem, mógłby mnie pan upominać. Ponieważ nie jest pan sądem, nie może pan tego robić - uznał Giertych. Po tej wypowiedzi zarządzono przerwę. Z sali rozległy się okrzyki "hańba".