Tak. I mam wrażenie déjà vu. Ponieważ ten spór doprowadził do tego, że zamiast skoncentrować się na bezpieczeństwie lotów, skupiono się na tym, kto z kim poleci i jakim samolotem. I mieliśmy to, co mieliśmy.
No, ale wydaje się, że na razie ten spór między przynajmniej rzecznikiem prezydenta, a ministrem Dworczykiem został zażegnany?
Tak. Chociaż wydaje mi się, że to nie panowie decydują, tylko Jarosław Kaczyński decyduje o tym, kto jakim samolotem i kiedy poleci.
To Jarosław Kaczyński zdecyduje ostatecznie, jak tam chłopcy się podzielą tymi samolotami.
Tylko znów - to pokazuje, jak działa ta władza. To znaczy przez te ostatnie lata niewiele zrobiono. Żeby tego typu wizyty były przygotowywane rozmyślnie, kompleksowo.
I bez wynoszenia tego typu spraw na zewnątrz. A znowu jesteśmy świadkami takiej niezbyt przyjemnej dyskusji wokół Smoleńska.
A gdyby pan był prezydentem, to prezydent powinien polecieć w tej chwili do Katynia, czy też nie? Oczywiście, że powinien.
Powinien polecieć sam, powinien polecieć z premierem? Powinny polecieć dwa oddzielne samoloty?
Prezydent powinien polecieć, oczywiście, że powinien polecieć do Katynia.
Z tym, że uważam, że jeżeli tak dalej będzie, to zaangażuje się w to Putin, służby Putina, które będą znów rozbijały nas.
Będą dzieliły. Bo w interesie Putina jest doprowadzić do eskalacji tego konfliktu.
To pokazuje też słabość polskiej dyplomacji. Słabość tego rządu.
Że przecież znów - kto się z tego cieszy? No przecież my się nie cieszymy.
Ludzie zwykli się nie cieszą z tego spektaklu, który dzisiejsza władza nam daje. Cieszy się z tego Putin.