Ostatnio, poprzednio chyba ten sam rząd nawet obniżał znaczy
podwyższał próg podatkowy, więc czekaliśmy 12 lat, żeby próg podatkowy drugi się zwiększył.
No i ewidentnie jest tak, że coraz więcej osób wpadało do tego progu 85 tysięcy i płaciło
te 32 grosze od każdej złotówki zarobionej powyżej 85 tysięcy. Wydaje mi się,
że jest to dobry moment na pewno wychodzenia z pandemii. Każdy byłby dobry, ale ten jest szczególnie istotny,
żeby rozbujać gospodarkę, żeby jednak ten próg podnieść i po to, żeby osoby o
wyższych dochodach, zwłaszcza jeżeli będzie wprowadzana jakaś zmiana w składce zdrowotnej, nie ucierpiały aż tak bardzo na
tej modyfikacji. Wydaje mi się, to co jest istotne chyba z tych deklaracji zapowiedzianych, że to nie będzie neutralne
budżetowo.
No właśnie chciałem o to pytać. Jak pan ocenia w ogóle koszty, no
i czy to jakkolwiek można bilansować?
Możliwe, że to się będzie bilansować w jakimś średnim terminie, bo pamiętajmy, że będziemy
mieli wyższe przychody z podatków pośrednich, w momencie w którym te dolne decyle dochodowe przede wszystkim wydają pieniądze
na konsumpcję, więc te dodatkowe tysiące złotych pewnie w niektórych gospodarstwach domowych, które się pojawią, będą
bezpośrednio wydatkowane. Więc to będzie taki impuls konsumpcyjny. Tu już widziałem, że jeden z banków zrewidował
prognozy wzrostu gospodarczego na przyszły rok powyżej 5%, tylko i wyłącznie na podstawie tych zapowiedzi.
Więc jest tak, że pewnie będzie oczekiwanie, że to będzie dosyć duży impuls zwiększający konsumpcję na
tym wyjściu z pandemii. Natomiast czy to będzie pozwoliło zrównoważyć wydatki, czy
koszty reformy w stosunku do korzyści, które otrzymają obywatele w pierwszym roku - pewnie nie. Moim zdaniem, żeby to się neutralizowało
będziemy musieli poczekać na kilka lat wyższego wzrostu gospodarczego.
To ostatnie pytanie: a nie ma pan wrażenia, że nas nie
stać teraz na tę lawinę propozycji, lawinę pieniędzy, która będzie jednak wysłana do Polaków?
W przypadku kwoty wolnej wydaje mi się, jeżeli to jest równoważone zmianą finansowania systemu
ochrony zdrowia, to nie jest aż tak kosztowne. Bo mówimy o reformie, która pewnie kosztuje mniej niż 10
miliardów złotych, patrząc tylko na te deklaracje. Więc to nie jest aż tak dużo. Dzisiaj 10 miliardów to nadal wydaje się duża
suma, ale to już nie jest te 10 miliardów, które były nie 5 lat temu czy 4 lata temu ze względu
na wartość polskiej gospodarki i też możliwość generowania wartości dodanej. Więc to pewnie nie. Pewnie
pytanie jest jak dużo i w jakim tempie będą realizowane te inne zapowiedzi, które się pojawiły podczas
dzisiejszych deklaracji polityków. Czyli w którym dokładnie roku będą
te projekty inwestycyjne realizowane, jakie finalnie będą te budżety inwestycyjne. No bo też
trzeba pamiętać o tym, że trzeba jednak w jakiejś perspektywie dążyć do spadku
deficytu. Więc wydaje mi się, że to będzie jakieś balansowanie tego, ile jesteśmy w stanie sobie pozwolić na zwiększenie
konsumpcji, a ile na dodatkowe środki na inwestycje. Tak, żeby jednak nie przesadzić.