400 osób zaszczepionych - tu też donosi o tym Gazeta Wyborcza. Ma być
sprawdzone, czy aby nie było tutaj naruszenia przepisów w tym zakresie.
Nie, nie było. Z naszej perspektywy my analizowaliśmy temat i szczepienia nie
były realizowane przez PKO Bank Polski, były realizowane przez współpracujący z
bankiem punkt szczepień, który zamawiał po prostu szczepionki
na szczepienia grup populacyjnych i wszystkie osoby, które szczepił, znajdowały się w grupach populacyjnych,
które były dopuszczone do szczepień. Także nie ma pod tym względem...
To panie prezesie, ja zapytam zupełnie wprost,
kiedy się pan dowiedział o tej akcji?
W materiałów w mediach?
Nie, my realizujemy dostawy do punktów szczepień. Jedyne czego oczekujemy to to, aby były szczepione właśnie roczniki,
które są dopuszczone, są na tym etapie, kiedy mogą
być właśnie szczepione. I z naszej analizy po doniesieniach medialnych sprawdziliśmy tą sytuację
i po pierwsze skala zamówień tego punktu, o którym jest mowa, nie
wykracza poza standardowy i
taki przeciętny poziom zamówień punktów tej wielkości. To jest pierwsza rzecz. A druga rzecz
jest taka, że również szczepienia odbywały się zgodnie z tymi rocznikami, które były aktualnie dopuszczone. Więc takie
sytuacje podejrzewam, że gdyby popatrzeć po skali kraju często mogą mieć miejsce.
Po prostu punkty szczepień mają również pacjentów zapisanych na zeszytach, mają pacjentów
w jakiejś wewnętrznej ewidencji, są to pacjenci właśnie zgodnie z rocznikami dopuszczonymi do szczepień i również
takie sytuacje dopuszczamy. Nie jest to złamanie żadnego przepisu, który by im tego
zabraniał. Szczepionki zostały wykorzystane zgodnie z tutaj wymogami.