panu diagnozę?
No zdziwienie i niedowierzanie. Ja myślę, że reakcja całkiem naturalna, dlatego że to
się łączy z poprzednim fragmentem naszej rozmowy. Otóż mamy ciężką sytuację w służbie
zdrowia, mamy bardzo mało, brakuje nam lekarzy i
jedna z przyczyn, dla których w Polsce leczenie nowotworów jest trudne a wskaźniki
są niestety bardzo smutne, polega na tym, że my późno się zgłaszamy. Zgłaszamy się dopiero, jak czujemy
złe samopoczucie, kiedy wyniki jakieś są dramatyczne albo co najgorsze ból.
I u mnie, przy okazji rutynowego kontrolnego badania jamy brzusznej - bo mam już ponad 60 niestety
aż 5 ponad lat - więc w takim badaniu się okazała zmiana nowotworowa i później rezonans i tak dalej,
to w ten sposób wyglądało. Ale przypadkowo, przy okazji badania natrafiłem. I dlatego się
tym dzielę, zachęcam, apeluję, żeby po pierwsze jednak badać się jak najczęściej.
Panie pośle, ale co pan czuł, czy to był taki lęk, strach czy może przerażenie, bo domyślam
się, że taka wiadomość spada niemalże jak grom z jasnego nieba - idziemy na rutynowe badanie i nagle okazuje się, że to jest nowotwór.
Oczywiście,
nie będę udawał bohatera, to jest smutne, to jest niepokojące, ale jeszcze raz podkreślę,
od razu jest pytanie do lekarzy i
należy patrzeć pozytywnie, to uczą różne
szkoły, psycholodzy i tak dalej. Rodzina bardziej się może jeszcze tym przeraziła, ale w końcu poczekajmy i nie
przesądzajmy, i to, że został ten nowotwór wykryty bez objawów, to okoliczność, po raz kolejny
w tej rozmowie podkreślam, to jest ta podstawa do optymizmu. Skoro coś tam masz, zbadajmy, zobaczmy.
I nowotwór nowotworowi nie jest taki sam, każdy jest inny, są
różne rodzaje tych nowotworów, różne mają, są złośliwe i niezłośliwe, inny jest stopień agresywności.
Więc pocieszałem się i moja nadzieja została nagrodzona, że wyniki w jakimś stopniu przynajmniej
na tym etapie z tego co słyszę i wiem, jestem umiarkowany, ale mój optymizm opiera się na mocnych przesłankach. To
jest nowotwór pewnego typu, pewnej charakterystyki.
To jest mięsak, panie pośle.
Przerzuty są stosunkowo
rzadkie, o tak powiem.
Panie pośle,
a kiedy będzie pan znał te końcowe wyniki badania histopatologicznego?
W przyszłym tygodniu, po tej majówce.
Trzymamy kciuki.
Otrzymam je do ręki, odbiorę je
i udam się z tymi
wynikami do onkologa, który zadecyduje na temat dalszych kroków, czy
to będzie jeszcze aktywne jakieś leczenie - no już niechirurgiczne, ale chemioterapia czy też
kontrole po prostu, które powinny mieć miejsce. No ale to już nie będę się mądrzył, bo to jest wiedza specjalistyczna, bardzo
medyczna i nie ucz księdza pacierza, jak to się mówi.
Panie pośle, widzę pana w znakomitej
formie, uśmiechniętego. No i wygląda na to, że po tym zabiegu bardzo szybko doszedł pan do formy, do sprawności, już
nawet działa pan w Sejmie.
No miałem szczęście, zdjęto niż szwy po operacji i
jeszcze raz podkreślę, to nie jest odkrywcze, żeby też tutaj nie przesadzić z tymi opowiadaniami.
No po prostu są różne też operacje. To był nowotwór nie taki maleńki, ale nie był też ogromny, nie
było nacieków, nie było przerzutów, nie było bólów, nie było rozgałęzień. Są bardzo różne operacje i naprawdę
mogę powiedzieć, że to powiedzenie "masz szczęście w nieszczęściu". Nieszczęściem jest mieć nowotwór,
a szczęściem jest w nim mieć na wczesnym etapie i mieć taki nowotwór, który daje szansę, nadzieję
większą niż u tych osób, którym niestety trafi się mieć już rozwiniętą postać nowotworu.
Jest etap pierwszy, drugi, trzeci i są czasami etapy z fatalnymi rokowaniami, kiedy się już nie walczy o życie, tylko
o jego długość albo o standard chorego. Taka jest brutalna prawda o nowotworze, przecież nie
będę tutaj rozwijał, wszyscy, którzy nas słuchają, doskonale wiedzą, co oznacza słowo "rak" czy "nowotwór".