z Jarosławem Gowinem i chyba nie chcę stać przy dotychczasowym liderze partii Porozumienia?
Panie redaktorze, rozmawiamy o tym stale. Ja nie jestem upoważniony do tego, żeby przedstawiać plan działania zanim
nie ustalimy tego ostatecznie z kolegami. Ale przyznam, że
po niedzieli, czyli po tym głośnym transferze pani poseł Pawłowskiej
do Porozumienia, ja mam coraz mniejszą ochotę na kontynuowanie sporu o Porozumienie, bo mam wrażenie, że
ta nazwa zaczyna znaczyć coraz mniej, a wręcz że powoli zaczyna ciążyć. Jeżeli wczoraj czytałem wypowiedź
młodego chłopaka, ale jednak wice rzecznika naszej partii - do którego mam wielką sympatię,
bo mam wrażenie, że sporo mu pomogłem na początkowym etapie kariery politycznej - Jana Strzeżka, który mówi, że pani Pawłowska ma
DNA Porozumienia w sobie, to
mi się to kojarzy w taki sposób, że w DNA Porozumienia jest zdrada.
I niestety od wiosny mam
podobne wrażenie. Od kiedy jesteśmy w konflikcie z kierownictwem Porozumienia. Ja nie chciałbym,
że Porozumienie było partią piwotalną, nie taką partię chciałem współtworzyć i
nie z taką partią chciałbym być kojarzony. Porozumienie miało być partią prawicową czy centroprawicową, a mam wrażenie,
że dzisiaj jest partią już centrową, a jak trzeba by rządzić z Lewicą, to byłaby centrolewicową.
Panie pośle, czy pan już
właśnie odszedłby od tego sporu sądowego dotyczące właśnie Porozumienia i tego kto
jest liderem tego Porozumienia, tylko zostawiłby pan to i po prostu stworzył na kanwie tego całkiem nowe konserwatywne ugrupowanie,
na którego czele być może pan by stanął, być może stanąłby Adam Bielan. Proszę coś więcej o tym
powiedzieć, bo sam pan o tym mówił na korytarzach sejmowych wczoraj, dlatego o to pytam.
Tak, rzeczywiście, moja optyka zmieniła się od niedzieli. Znaczy ja jestem absolutnie przekonany, że chociażby ze względów honorowych należy kontynuować spór
sądowy dotyczący tego, kto ma rację w kwestiach statutowych. Ja jestem przekonany, że tutaj
racja i prawda jest po naszej stronie. To nie my łamaliśmy statut, to od października statut łamał
Jarosław Gowin i jego stronicy. Natomiast to, mam wrażenie, ludzi coraz mniej interesuje. A to, co się dzieje od kilku tygodni, szczególnie
od niedzieli, to jest dla mnie coraz bardziej bolesne. Z Porozumieniem jako nazwą, z Porozumieniem jako partią
polityczną, która niestety staje się partią piwotalną, mam wrażenie.
Ale czyli co to znaczy...
Niekoniecznie przywiązuje wagę do wartości, które powinna reprezentować.
Bo pan używa takich mocnych sformułowań, że Jarosław Gowin zaczyna tworzyć jakieś "tęczowe ugrupowanie"
i zastanawiam się, co to znaczy. Czyli co, czyli teraz pani Pawłowska przynosi do Porozumienia Jarosława Gowina swoje
poglądy, czy wierzy pan, że ona się staje konserwatystką? Czy
raczej odwrotnie - Jarosław Gowin przyjmuje lewicowe poglądy?
Raczej nic na to nie wskazuje. Gdyby tak było, że pani Pawłowska wykonałaby chociaż kilka nawet
pozornych ruchów - proszę sobie przypomnieć, jak wtedy byłem poza polityką, ale o ile to dobrze pamiętam, to Zbigniew Gryglas
zanim zmienił stronę i to nie zmieniał ze skrajnej lewicy jaką jest partia Wiosna, ale z Nowoczesne, która pozowała
wówczas na partię jednak centrową, wykonywał bardzo wiele takich gestów,
które świadczyły o tym, że dokonał pewnej przemiany poglądów. Pamiętam jego wystąpienia z biało-czerwoną opaską
na rękach z trybuny sejmowej. Pokazywał, że coś się w nim zmieniło. Natomiast pani poseł Pawłowska
w żaden sposób nie pozwala nam sądzić, że zmieniła zdanie. Ani w ostatnich dniach czy tygodniach, proszę
prześledzić chociażby jej wpisy na portalach społecznościowych czy inne wystąpienia publiczne. Nic nie wynikało
z tego w żaden sposób, żeby ona porzuciła swoje skrajne lewicowe poglądy. Ani nawet dzisiaj, panie redaktorze, kiedy
ona uzasadnia ten transfer, ona nie mówi o jakiejś konkretnej przemianie. Ona mówi o ogólnikach,
że jakieś podejście do przedsiębiorców jej odpowiada w Porozumieniu, tak jakby ono było znacząco inne niż w innych partiach.
Ale posłowie Prawa i Sprawiedliwości
wczoraj mi mówili, że nawet jeśli pani Pawłowska chciałaby wstąpić do klubu Prawa i Sprawiedliwości, to absolutnie
nie ma na to szans, bo wyborcy prawicy nigdy by tego transferu nie zrozumieli. Politycy PiS-u byli zaskoczeni.
I to jest bardzo ważna wypowiedź, panie
redaktorze. Bo pan pytał jaki jest cel. Moim zdaniem celem jest właśnie wymiana kadr, której zaczyna dokonywać Jarosław
Gowin i przeobrażenie Porozumienia w partia piwotalną, z partii prawicowej. Jarosław Gowin pozbywa
się polityków o takim prawicowym, sztywnym kręgosłupie światopoglądowym. No a wymienia
ich na takie osoby jak widać, jak pani Pawłowska, co ma przestać wiązać mu ręce...
Bo musimy kończyć, panie pośle. Jakie jest tego cel, panie pośle?
To już właśnie do tego zmierzam.
Czy Jarosław Gowin,
bratając się z panią Pawłowską, ma współpracować z opozycją, by na przykład odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy? To jest ten cel?
Tak uważam. Znaczy, że chodzi o to, żeby nie miał związanych rąk poprzez poglądy ludzi, którzy współtworzą jego partię,
w tym, aby rozmawiać ze wszystkim o współrządzeniu i niestety celem Porozumienia dzisiaj nie jest reprezentowanie
jakiegoś zwartego zbioru poglądów politycznych, ale walka o współrzędne niezależnie z kim i niezależnie
z jaką agendą. A ja się pod taką partią polityczną, też nie chcę być członkiem takiej partii politycznej i nie chce się podpisywać
pod celami takiej partii politycznej. A wypowiedź polityków Prawa i Sprawiedliwości mówiąca o tym, że oni i tak by
nie przyjęli pani Pawłowskiej z takimi poglądami do kp PiS pozwala wyciągnąć jeszcze
jeden bardzo ważny wniosek. Ponieważ pani Pawłowska, jak każdy racjonalny polityk, zapewne na coś się z Jarosławem Gowinem umówiła. Jednym
z elementów tej umowy pewnie był start w wyborach kolejnych parlamentarnych w roku 2023 czy
we wcześniejszych, jeżeli by takie były. Jeżeli PiS już dzisiaj mówi, że nie chcę mieć takiej posłanki w klubie parlamentarnym, to zapewne nie
chce mieć jej także na listach. A i pani poseł Pawłowska, jeżeli ma trochę zdrowego rozsądku, to nie chciałaby być na listach Prawa i Sprawiedliwości,
bo wie, że z takimi poglądami z takiej listy mandatu na pewno by nie wzięła, nie zyskałaby zaufania wyborców. W związku z czym należy wywnioskować,
że Jarosław Gowin musiał pani poseł Pawłowskiej obiecać start z jakiejś innej listy.
Posłanka Pawłowska nie raczyła poinformować swojego klubu, liderów, list czy
osób, z którymi startowała i z którymi, dzięki którym zdobyła mandaty w sejmie, o
swojej decyzji. Dowiedzieliśmy się o tym nagle, wtedy kiedy opinia publiczna, więc nie, takiego kontaktu nie było i nie ma.
Też nie wiem czy jest potrzebny, bo ta decyzja kuriozalna, niezrozumiała to jest decyzja,
w konsekwencji której ze stron pani Moniki Pawłowskiej powinno paść jedno słowo "przepraszam". I nie
"przepraszam" w kierunku Lewicy czy opozycji nawet, ale przede wszystkim "przepraszam" w kierunku wszystkich
13 tysięcy wyborców, których zwyczajnie oszukała, startując do sejmu z listy Lewicy i
przechodząc do szeregów obozu władzy. To jest taka sytuacja, że posłanka, na którą głosowali zwolennicy
złagodzenia ustawy antyaborcyjnej, przechodzi do ugrupowania, które podpisało
się pod wnioskiem do Trybunału Julii Przyłębskiej i doprowadziło także swoimi podpisami
do wprowadzenia niemal całkowitego zakazu aborcji w Polsce. Posłanka wybrana głosami pracowników, bo głosami wyborców
popierających prawa pracownicze, idzie do ugrupowania kierowanego przez lidera, który jest neoliberałem,
zwolennikiem dalszej deregulacji rynku pracy, więc to jest sytuacja niezrozumiała, w której ze strony pani
Moniki Pawłowski po prostu w kierunku wyborców powinno popłynąć jedno słowo.