Trwają starcia w Górskim Karabachu. Strony konfliktu – Armenia i Azerbejdżan – poinformowały, że rozmieszczają ciężką artylerię. W obu państwach wprowadzono godzinę policyjną. – My nie chcemy z nikim wojny, my chcemy w spokoju żyć, żeby nie było żadnych konfliktów zbrojnych. Tylko że oni się nie zgadzają. Cały czas jest nalot na Armenię. Ciągle na granicach umierają młode chłopaki osiemnastoletni – twierdzi Albert Hakobyan, Ormianin mieszkający w Erywaniu. W kraju ruszył pobór do wojska, na ulicach miast czuć niepewność o to, co wydarzy się w najbliższych dniach. – Jest strach, bo nie jestem supermanem. Człowiek się boi, bo ma rodzinę i ktoś zawsze na niego czeka. Boimy się, ale nasza odwaga jest tak duża, że poradzimy sobie z każdym, kto będzie chciał nas skrzywdzić – dodaje Hakobyan. Więcej w rozmowie Klaudiusza Michalca.