- Mamy do czynienia z dyktaturą hybrydową - stwierdził Marek Migalski, pytany o to, czy bojkot wyborów prezydenckich ma sens. Podczas specjalnej debaty WP tłumaczył: "Mamy SN, ale na jego czele stoi człowiek niegodny tego urzędu, mamy TK z panią Przyłębską, mamy NIK, ale z prezesem Banasiem, mamy policję, ale ona ochrania nielegalne uroczystości 10 kwietnia, mamy prokuraturę, ale ona potrafi w trzy godziny umorzyć śledztwo, które jest dla władzy niewygodne". - Można mnożyć przykłady, że formalnie żyjemy w jakiejś formie demokracji, ale ona ma z demokracją bardzo mało wspólnego. Jest pytanie, czy bojkot wyborów tę dyktaturę hybrydową utrwali, czy jest w stanie ją obalić. Jeśli bojkot będzie skutkował tym, że władza będzie zdelegitymizowana od pierwszego dnia - zarówno przez Polaków, jak i naszych partnerów zachodnich - to wówczas taki bojkot ma sens. Jeżeli jest szansa na pokonanie tych, którzy tę dyktaturę hybrydową założyli i ustabilizowali, to warto rozważyć...
rozwiń