minister Paweł Mucha, prezydenckim ministrem już nie jest od 31 grudnia. Od 1 stycznia jest zatrudniony w Narodowym Banku Polskim
i został doradcą profesora Glapińskiego, prezesa tego banku. Będzie zarabiał co najmniej 20 000
zł, ale może i więcej, to znaczy, że będzie zarabiał więcej niż prezydent Polski, którego był przed chwilą podwładnym. To jest dobry
transfer, tak co pan
pan sądzi o tym transferze?
Ja pana ministra Pawła Muchę bardzo cenię, wielokrotnie pracowałem z nim w Parlamencie,
gdy procedowaliśmy jakieś inicjatywy pana prezydenta i bardzo dobrze mi się współpracowało, bardzo wysoko go cenię.
Natomiast no każdy ma prawo do własnego rozwoju zawodowego i pójście inną nową drogą, nową karierą.
Ja oczywiście wolałbym, żeby ścieżka, jeśli chodzi o wynagrodzenia, była bardziej
klarowna i rzeczywiście była jakaś piramida, od najwyższych osób w państwie i niżej. Ale myśmy proponowali ustawę, która
miała ten problem rozwiązywać, przy porozumieniu w tym zakresie całego parlamentu. Później to
opozycja się z tego wycofała, a przypomnę, że zasady były proste: prezydent zarabia najwięcej, później pan premier, później
przedstawiciele rządu i niżej, niżej, niżej po właśnie prezesów banków państwowych, po prezesów
spółek, po doradców i innych. I to było uporządkowane. Po parlamentarzystów, oczywiście.
I tutaj
się z panem zgadzam, bo uważam, że prezydent Polski, ktokolwiek
by nie był, jakiekolwiek nazwisko byśmy tam nie wpisali, powinien zarabiać dużo więcej, to jest jednak pierwszy człowiek w państwie.