programy
kategorie

Zmasowany atak koronawirusa w Polsce. Dramatyczna relacja

- Chorych jest bardzo dużo. Decyzja o rozszerzeniu restrykcji na cały kraj nie dziwi, chociaż ja sam byłem zwolennikiem regionalizacji obostrzeń. Te liczby rosną jednak w takim tempie, że za chwilę, czy powiemy, że wprowadzamy lockdown ogólnopolski, czy też wypunktujemy czerwone strefy we wszystkich województwach, to wyjdzie na to samo - ocenił w programie "Newsroom" w WP dr Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc. - Popatrzmy na warmińsko-mazurskie. Ten region zamknęliśmy już dawno temu. Czy liczba zakażeń tam spadła? No, właśnie nie. Więc obawiam się, że rozszerzenie tych obostrzeń na cały kraj niekoniecznie w sposób bardzo istotny przełoży się na te liczby. To oznacza, że trzeba będzie prawdopodobnie pójść jeszcze o krok dalej i ograniczyć ludziom możliwość poruszania się tylko do określonych przypadków. 25 tysięcy zakażeń, tych zgonów jeszcze nie będziemy widzieli teraz, to wszystko dzieje się z odroczeniem półtora - dwutygodniowym, ale to wszystko...

rozwiń
Tranksrypcja:25 tysięcy przypadków dzisiaj, tendencje niepokojąca - o 75%...
rozwiń
jednego tygodnia z tym samym dniem poprzedniego tygodnia, mówi pan minister zdrowia. I zastanawiam się czy doktor Tomasz Karauda,
lekarz oddziału chorób płuc widzi tę tragedię na swoim oddziale. Dzień dobry, panie doktorze. Witam serdecznie, panie redaktorze. Witam
państwa. Rzeczywiście tych chorych jest bardzo, bardzo dużo i tutaj ta decyzja trochę nie dziwi, chociaż
ja sam byłem zwolennikiem regionalizacji, jeżeli chodzi o obostrzenia, ale kiedy też liczby rosną
w takim tempie, to za chwilę czy powiemy, że to jest lockdown ogólnopolski, czy po prostu wypunktujemy
czerwone strefy we wszystkich województwach, to w sumie wyjdzie na to samo. Patrzymy na warmińsko-mazurskie, gdzie
zamknęliśmy już duży czas temu, długi czas temu tamten region i czy liczba
zakażeń tam spadła? No właśnie nie. Więc obawiam się, że nawet wprowadzenie tych obostrzeń, które
były w mazowieckim, w warmińsko-mazurskim, w lubuskim, na cały kraj niekoniecznie w
sposób bardzo istotny przełoży się na te liczny. To oznacza, że prawdopodobnie trzeba będzie pójść
jeszcze krok dalej i ograniczyć możliwość poruszania się ludzi w
w obrębie, w uzasadnionych tylko przypadkach. 25 tysięcy zakażeń,
tych zgonów jeszcze nie będziemy widzieli teraz, to zawsze będzie z odroczeniem gdzieś półtora, dwutygodniowym, ale to wszystko
przełoży się na liczby osób, które być może już świąt wielkanocnych nigdy nie zobaczą. Na razie
to jest wprowadzenie do tej konferencji prasowej, pan minister już przemawia, będziemy państwu te informacje na bieżąco przekazywać. Będę pana, panie doktorze, też prosił
o skomentowanie tych informacji, które do mnie dotrą. Te pierwsze są takie, że mamy 3000 zajętych łóżek w tym tygodniu więcej. To jest
po prostu najbardziej konkretna liczba, która pokazuje, co się dzieje w szpitalach.
Tak, tych liczb jest rzeczywiście dużo. Ja zawsze z takim smutkiem trochę przyjmuję informację,
jeżeli mamy zwalniane respiratory - to że one są zajęte, to swoją drogą, ale zwalniane, co to
oznacza zwolniony respirator? Najczęściej oznacza to śmierć chorego. Bo niestety w tej ostatniej fazie, kiedy
pacjenta intubujemy, to w przypadku tej konkretnej choroby COVID-19, to taka osoba ma
niewielkie szanse na przeżycie, sięgające według tych amerykańskich danych kilkunastu zaledwie procent. Do końca
staramy się podtrzymać oddech własny pacjenta, bo taka jest strategia ogólnoświatowa.
Ale chwila, chwila, czyli z tych osób, które trafiają pod respirator, tylko kilkanaście osób, kilkanaście procent przeżywa?
To straszne jest. Znaczy to brzmi jak wyrok.
To jest coś strasznego, panie redaktorze. Zależy jeszcze co na myśli ma ministerstwo mówiąc "respirator",
bo czasami respiratorami używamy tego słownictwo nazywając wysokoprzepływową
tlenoterapię - to też jest rodzaj sprzętu, który dostarcza bardzo dużej ilości tlenu, ale
człowiek jest przytomny przy tym. To jest wspomaganie jego własnego oddechu. Podobnie jak formy nieinwazyjnej terapii, takich masek
ściśle przylegających do twarzy. Też pacjent jest przytomny, oddycha własnym oddechem, ale jest on wspomagany. Natomiast
respiratory już oznaczają ten ostatni etap i w przypadku tej choroby bardzo rzadko
wychodzi się niestety - to jest, często
widzieliśmy już tego pacjenta po raz ostatni u siebie i te
statystyki są dramatyczne. A pamiętam wiele rozmów, bo to też często pacjent jeszcze przytomny musi wyrazić
zgodę na ta intubację - chyba, że to jest nagła sprawa w nocy i trzeba szybko - ale często są pacjenci, w których spodziewamy
się już ten sprzęt, który daliśmy, nie daje rady i
siadamy i rozmawiamy, i mówimy o tych procentach i te osoby decydują i mówią: no powalczmy, może się zmieszczę w tym
procencie. Ale niestety bardzo często jest inaczej.
0
0
0
Podziel się
Komentarze (0)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(0)