Po raz pierwszy w Czechach przybyło w ciągu doby prawie 15 tysięcy nowych przypadków koronawirusa. Ze względu na szybkie rozprzestrzenianie się SARS-CoV-2, od czwartku rząd wprowadził znaczne ograniczenia, które mają zmniejszyć liczbę kontaktów między ludźmi. Otwarte są tylko sklepy spożywcze, drogerie, apteki i kwiaciarnie. Restauracje sprzedają jedzenie tylko na wynos. W praktyce oznacza to ponowny lockdown. – W porównaniu z marcem jest znacznie większe niezadowolenie wśród ludzi. Buntują się – mówi w rozmowie z WP Jan Škvrňák. Czeski dziennikarz zauważa, że sporo ludzi, mieszkających przy granicy z Polską, zaczęło robić zakupy w Bielsku-Białej czy też Cieszynie, omijając prawo. Odniósł się również do służby zdrowia. Szpitale jak na razie radzą sobie z przyjmowaniem pacjentów, ale za kilka dni lub tygodni może być znacznie gorzej. – Będzie więcej zarażonych – ocenia mieszkaniec Pragi. Więcej w rozmowie Klaudiusza Michalca.