programy
kategorie

Emma Maersk. Załoga utknęła na kontenerowcu przez koronawirusa. Tak żyła na morzu

Kapitan Jens Boysen opuścił pokład jednego z największych kontenerowców po 167 dniach spędzonych poza lądem. Wszystko przez koronawirusa. Prawie 200 tys. marynarzy na świecie utknęło na pokładach wielu statków handlowych. Jens Boysen dla swojej zestresowanej pandemią załogi musiał być lekarzem, dentystą, psychologiem i zabawiaczem. Kapitan kontenerowca Emma Mærsk zmagał się z bólem zębów u marynarzy. Skorzystał więc z porady… jak im je wyrwać. Aby utrzymać komfort psychiczny swojej załogi, kapitan organizował turnieje karaoke, gry i liczne wyzwania. Około 90 proc. światowego handlu jest transportowane drogą morską. Boysen podkreśla, że ważne jest wprowadzenie przepisów, które zapewniłyby wymianę załóg w takich sytuacjach jak pandemia koronawirus i ochronę łańcucha dostaw.

23 reakcje
6
10
7
Podziel się
Komentarze (7)
18-07-2020
rezun-one
Taki los marynarza. Ponad 50 lat temu "chodziłem" na Chiny, rejsy trwały około roku. W tym czasie zachodziliśmy do portów Indyjskich gdzie trwała kongestia, na redzie...Czytaj całość
zobacz więcej komentarzy (7)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(7)
rezun-one
4 lata temu
Taki los marynarza. Ponad 50 lat temu "chodziłem" na Chiny, rejsy trwały około roku. W tym czasie zachodziliśmy do portów Indyjskich gdzie trwała kongestia, na redzie stało się ok 3 miesiące. Kapitanowie pozwalali w tym czasie marynarzom nawet na kupno żon. W Indiach była przeraźliwa bieda, my ze swoimi zarobkami 1,70 dolara dziennie byliśmy krezusami. Nastoletnia żona kosztowała ok 10 $, tyle samo kosztowała krowa. Przyzwoici marynarze na koniec odwozili "żony" rodzinie i za następne 10 $ zostawiali je pod opieką. Taka "wdowa posiadająca dwie krowy była bardzo pożądaną kandydatką na żonę dla wielu Hindusów.
emer
4 lata temu
30 lat temu nasi na kontraktach spędzali 10-12 m-cy...i nie było to wyjątkiem ....
Kolega turyst...
4 lata temu
W drugiej połowie lat 70-tych armator ze Szczecina zorganizował dla marynarzy i oficerów swoich statków handlowych specjalną atrakcję. Ponieważ statki miały wiecej kabin w nadbudówkach, niż było załogi; to zabierano na rejs młode panie (koniecznie panny), które chciały zwiedzać świat. W żeglurze trampowej, np. w basenie Morza Śródziemnego, to po zawinięciu do portu, gdzie trwał wyładunek i załadunek, a oficer odpowiedzialny za aprowizasję, zabierał turystki do portu, wynajmował busa i kazał je obwozić po zabytkach, a przy tym załatwiał świerze owoce i jarzyny, oraz inne produkty. Jak to się odbywało, to opowiadała mi moja była p.o. narzeczona, która, żeby taki dwumiesięczny rejs zaliczyć, wzięła sobie na styk urlop ubiegłoroczny i aktualny. Urlop wtedy wynosił 26 dni roboczych. Po tym rejsie chciała się za mnie wydać, ale ja już nie miałem ochoty.
Obotom
4 lata temu
Głupoty piszecie. Kiedyś pływało się inaczej niż teraz a Wy opisujecie daleką przeszłość. "Kiedyś były roczne kontrakty" - no i co z tego? To może wróćmy do tych czasów? Kiedyś nie było internetu, telewizji kolorowej, telefon był na poczcie - nie wiecie jak jest teraz a się wymądrzacie
Natenczas Woj...
4 lata temu
Emma Maersk to w zasadzie autonomiczne, samowystarczalne miasto na morzu. Statek jest 4 razy większy od Titanica i dysponuje ogromną przestrzenią. Mógłbym tam spędzić rok, zanim w ogóle zorientowałbym się, że nie żyję na lądzie... Tak, że nie żadne to bohaterstwo, najwyżej nuda może trochę doskwierać. Ale jest internet, telewizja i łączność z bliskimi - ani porównania do dawnych żeglarzy...
Najnowsze komentarze (7)
Wojtek
4 lata temu
Maersk ma poważne problemy finansowe jest bliski bankructwa
andy
4 lata temu
Ja siedzę na statku 6 miesięcy czyli 180 dni bez schodzenia na lad a z Sri Lanki 9 miesięcy a wiem ze wielu marynarzy siedzi dłużej na statku.Na razie nikomu zębów nie wyrywają. Mærsk to elita i teraz narzekają
Kolega turyst...
4 lata temu
W drugiej połowie lat 70-tych armator ze Szczecina zorganizował dla marynarzy i oficerów swoich statków handlowych specjalną atrakcję. Ponieważ statki miały wiecej kabin w nadbudówkach, niż było załogi; to zabierano na rejs młode panie (koniecznie panny), które chciały zwiedzać świat. W żeglurze trampowej, np. w basenie Morza Śródziemnego, to po zawinięciu do portu, gdzie trwał wyładunek i załadunek, a oficer odpowiedzialny za aprowizasję, zabierał turystki do portu, wynajmował busa i kazał je obwozić po zabytkach, a przy tym załatwiał świerze owoce i jarzyny, oraz inne produkty. Jak to się odbywało, to opowiadała mi moja była p.o. narzeczona, która, żeby taki dwumiesięczny rejs zaliczyć, wzięła sobie na styk urlop ubiegłoroczny i aktualny. Urlop wtedy wynosił 26 dni roboczych. Po tym rejsie chciała się za mnie wydać, ale ja już nie miałem ochoty.
Obotom
4 lata temu
Głupoty piszecie. Kiedyś pływało się inaczej niż teraz a Wy opisujecie daleką przeszłość. "Kiedyś były roczne kontrakty" - no i co z tego? To może wróćmy do tych czasów? Kiedyś nie było internetu, telewizji kolorowej, telefon był na poczcie - nie wiecie jak jest teraz a się wymądrzacie
rezun-one
4 lata temu
Taki los marynarza. Ponad 50 lat temu "chodziłem" na Chiny, rejsy trwały około roku. W tym czasie zachodziliśmy do portów Indyjskich gdzie trwała kongestia, na redzie stało się ok 3 miesiące. Kapitanowie pozwalali w tym czasie marynarzom nawet na kupno żon. W Indiach była przeraźliwa bieda, my ze swoimi zarobkami 1,70 dolara dziennie byliśmy krezusami. Nastoletnia żona kosztowała ok 10 $, tyle samo kosztowała krowa. Przyzwoici marynarze na koniec odwozili "żony" rodzinie i za następne 10 $ zostawiali je pod opieką. Taka "wdowa posiadająca dwie krowy była bardzo pożądaną kandydatką na żonę dla wielu Hindusów.
emer
4 lata temu
30 lat temu nasi na kontraktach spędzali 10-12 m-cy...i nie było to wyjątkiem ....
Natenczas Woj...
4 lata temu
Emma Maersk to w zasadzie autonomiczne, samowystarczalne miasto na morzu. Statek jest 4 razy większy od Titanica i dysponuje ogromną przestrzenią. Mógłbym tam spędzić rok, zanim w ogóle zorientowałbym się, że nie żyję na lądzie... Tak, że nie żadne to bohaterstwo, najwyżej nuda może trochę doskwierać. Ale jest internet, telewizja i łączność z bliskimi - ani porównania do dawnych żeglarzy...