programy
kategorie

Kredyty frankowe ciążą bankom. Mogą je kosztować gigantyczne pieniądze

Nawet 234 mld zł może kosztować banki masowe unieważnienie kredytów frankowych - oszacowała Komisja Nadzoru Finansowego. Dotyczy to sytuacji, w której doszłoby do unieważnienia kredytu. Z kolei najniższy szacowany koszt dla banków KNF wylicza na 34,5 mld zł. To w sytuacji, gdy banki dogadają się z frankowiczami. - W mojej ocenie jest to zgodne z tym, do czego namawia nas też Trybunał Sprawiedliwości UE. To, co się często dzieje w tej chwili w Polsce z kredytami frankowymi, czyli unieważnianie umów, w mojej ocenie nie za bardzo odpowiada idei dyrektywy chroniącej konsumentów - komentował w programie "Newsroom WP" Piotr Bodył Szymala, dyrektor obszaru prawnego Santander Bank Polska. - Wiem, że wielu moich kolegów w bankach poważnie analizuję tę propozycję (dotyczącą porozumienia się z klientami - przyp. red.) - przyznał. Teraz wszystko w rękach Sądu Najwyższego, który zajmie się sprawą frankowiczów. Rozstrzygnięcie poznamy 25 marca.

Tranksrypcja:Doktor Piotr Bodył, dyrektor obszaru prawnego Santander Pols...
rozwiń
Dzień dobry. Ta tragedia brzmi "kredyty frankowe" i żeby ją zobrazować to
podam tutaj jedną liczbę - 234 miliardy złotych. Tyle mogą kosztować kredyty frankowe, walutowe
banki w Polsce według KNF. To jest ta absolutnie najgorsza opcja według
KNF-u. Nie przeraża pana ta kwota?
Znaczy mam kłopot z wyobrażeniem sobie tej kwoty. Może dzięki temu łatwiej dzisiaj będę
zasypiał. A jeżeli chodzi o te wartość, to być może widzom
warto powiedzieć, skąd ona się wzięła i jak Komisja Nadzoru Finansowego oszacowała te wartość. To
jest taki scenariusz, w którym, teoretyczny scenariusz, w ramach którego jest unieważniona umowa kredytowa,
ale strony się rozliczają w ten sposób, że klient ma prawo żądać od
banku wszystkich rat, które zapłacił. Bank trochę nie bardzo może już żądać od klienta zwrotu
niespłaconego kapitału. I nie ma czegoś takiego jak wynagrodzenie
za pieniądz w czasie. A co z mieszkaniem się dzieje?
Mieszkanie zostaje z klientem, czyli to jest takie rozwiązanie darmowe, darmowe mieszkanie.
Ale taki scenariusz jest w ogóle przewidywalny? Bo wydaje się absurdem, mówiąc szczerze.
Niespecjalnie jest łatwy do obrony na gruncie ekonomii, tak już panie redaktorze, spróbujmy to ładnie powiedzieć.
Rzeczywiście wydaje się być... Ekonomia to jedno, a sala sądowa pewnie co innego. Może są takie wyroki? ...skrajny.
To jest w ogóle jednym z teoretycznych problemów, przed którymi polskie sądy stoją w tej chwili.
I to jest jedno z pytań o to, jeżeli umowa jest nieważna i trzeba się rozliczyć, umowa
kredytu frankowego jest nieważna, i trzeba się rozliczyć, to teraz jak się rozliczać.
Czy teraz w ramach tego rozliczania, ponieważ każdy korzystał z pieniędzy drugiej strony, ponieważ bank
korzystał z tych pieniędzy, które klient spłacał w ramach rat, a klient korzystał z kapitału, który mu został pożyczony.
Czy tam trzeba to skorygować, wziąć pod uwagę, że pieniądz ma swoją wartość w czasie
i że jest coś takiego jak wynagrodzenie za kapitał. No i tego dotyczy szóste pytanie spośród
sześciu zadanych przez panią profesor Manowską, pierwszą prezes Sądu Najwyższego, całej
izbie cywilnej, 26 sędziom, którzy będą mieli sposobność
w tej chwili, żeby w tych ważnych sprawach frankowych się wypowiedzieć.
Nie uporządkują nam całego świata, ale to są ważne rozstrzygnięcia. 25 marca poznamy te rozstrzygnięcia,
miejmy nadzieję, że tu nie będzie żadnego przesunięcia. Ale rozumiem, że wszystkie banki w tej chwili czekają na to.
Te 234 miliardy złotych to jest jedna z opcji, ale KNF - Komisja Nadzoru Finansowego - mówi, że jest jeszcze inna opcja, opcja,
która będzie kosztowała 34,5 miliarda złotych banki. Tylko, że one, banki, pana
bank także, musi wyjść do kredytobiorców i powiedzieć: dogadajmy się, zawrzyjmy umowę. Na jakich zasadach taka
umowa według KNF-u powinna obowiązywać?
To, panie redaktorze, jeżeli chodzi o tą cenę, to ta wartość, którą podał pan, trzydzieści
parę miliardów dotyczy scenariusza z zastosowaniem średniego kursu Narodowego Banku Polskiego w miejsce
kursów ustalonych przez poszczególne banki. Czyli uznajemy, przepraszam, że przerwę, czyli uznajemy, że jakby kredyt był,
ale źle go naliczano, powinien być naliczany według złotówek, a nie według tego franków
szwajcarskich, tak? Jednym
zdaniem to bym spróbował tak to powiedzieć: dogadaliśmy się, umówiliśmy się na jakiś kredyt. Tam
była jakaś klauzula walutowa. Stwierdziliśmy, że ona nie jest uczciwa.
A przynajmniej ktoś tak stwierdził. I teraz tą dziurę trzeba czymś zasypać. No to zasypujemy tę dziurę średnim
kursem Narodowego Banku Polskiego jako takim, który jest ustalony przez Narodowy Bank Polski, w związku
z tym już na pewno jest uczciwy. To był ten poprzedni wątek. A co się tyczy projektu ugód,
to teraz tak.
Mamy z grubsza 5% klientów, którzy zaciągnęli kredyty frankowe w sporach sądowych w
tej chwili. I system wymiaru sprawiedliwości, system sądowy jest na granicy wydolności. Nowe
sprawy mają terminy pierwszych rozpraw wyznaczane na lata. No to co by było, gdyby wszyscy ruszyli
do tych sądów szukać tych rozstrzygnięć? Z drugiej strony mamy
emocje. Znaczy emocje się potencjalnie najłatwiej chyba można rozbujać i rozbudzić
oczekiwania. I ten wymiar sprawiedliwości może mieć kłopot,
żeby zmierzyć się z tymi emocjami i im sprostać. W związku z tym, co proponuje pan profesor Jastrzębski?
Czyli przewodniczący KNF-u. Mówi: usiądźcie i spróbujcie
pomediować, dogadać się.
Ja teraz mówię nie jako szef obszaru prawnego w Santander Bank Polska, tylko jako ktoś, kto próbuje zrelacjonować
ten pomysł. I to jest zgodne z tym,
mojej ocenie przynajmniej, zgodne z tym do czego namawia nas też Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który
mówi, że jak jest jakaś klauzula niedozwolona - w żargonie prawniczym mówimy "abuzywna" - to należy
spróbować z umowy z konsumentem te klauzule usunąć, zapomnieć
o niej, ale przywrócić równowagę stron i dalej utrzymać umowę. To co się w Polsce
w tej chwili z kredytami frankowymi często dzieje, czyli to unieważnianie tych umów, w
mojej ocenie, nie za bardzo odpowiada istocie,
idei dyrektywy chroniącej konsumenta. Tylko z tym wyrokami sądowymi
trudno dyskutować. Ja czytałem list, odezwę... Wszyscy z nimi dyskutują, panie redaktorze. To też jest kłopot.
...prezesa Stypułkowskiego, prezesa mBanku, który mówił o takiej konsumenckiej aurze. No ale może wcześniej była aura pro
bankowa i dlatego dzisiaj taka sinusoida jest. Pytanie kluczowe, panie doktorze, już kończymy naszą rozmowę - czy
banki są chętne, żeby zaproponować klientom umowy
w ramach tego, co sugeruje KNF? Żeby wreszcie raz ponieść ten koszt, tych nawet trzydziestu paru miliardów złotych, ale
raz na zawsze zapomnieć o sprawie frankowej?
Ja się zawsze trochę boję występować jako taki samowładny przedstawiciel jakiejś populacji,
na przykład tych, co mają niewiele włosów na głowie. Więc nie wiem, czy wszystkie banki, natomiast wiem,
że wielu moich kolegów w bankach bardzo poważne te propozycje analizuje, właśnie z tego
punktu widzenia, że ona idzie trochę w kierunku, o którym mówi Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie chorwackiej,
przepraszam, w sprawie rumuńskiej - nie będę już mówił, kiedy ona była rozstrzygana - gdzie mówi: jak
jest spór, spróbujcie uzyskać porozumienie, pomediujcie. W tym sensie to byłby
grzech
zaniechania, gdyby bardzo rzetelnie nie przeanalizować i nie przestudiować to postępowanie.
Czyli przed, czy po wyroku będziemy mogli takie ugody zawierać pana zdaniem?
Panie redaktorze, gdyby pan miał kredyt frankowy i gdyby się okazało, że zwycięży opcja,
w ramach której można mieć darmowe mieszkanie i jeszcze żądać zwrotu rat.
To bym niczego nie podpisywał, tu się zgodzę z pana zdaniem. To po co się wtedy ugadzać? Po co wtedy ugoda? W tym sensie
przy skrajnych opcjach wyrok Sądu Najwyższego może sprawić, że ten projekt ugód będzie już nieaktualny.
Ja w te skrajne opcje nie wierzę. To znaczy jeżeli nie tych 26 wybitnych sędziów, to
kto?
Założenie, że 26 sędziów większością dwóch trzecich może podjąć uchwałę, która będzie
wydawała nam się absurdalna, to jest coś, co ja odrzucam, bo inaczej musiałbym zmienić zawód. Apeluje pan tutaj także, żeby
nie podejmować uchwały tylko i wyłącznie zgodnej w 100% z literą prawo, ale także z pełnym rozsądkiem. Bo jeśli banki musiałyby, według tego co wyliczył KNF
wydać 234 miliardy złotych,
to my byśmy tych banków już w Polsce nie mieli, tak mi się przynajmniej wydaje. Doktor Piotr Bodył, dyrektor obszaru prawnego Santander
Bank Polska. Dziękuję bardzo za rozmowę.
0
0
0
Podziel się
Komentarze (0)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(0)