O, pani redaktor, sorry, bo jak się człowiek rozpędzi, a nieco już żyje tymi sprawami, to tak go trzeba hamować i
limitować oczywiście. Największy przegrany to chyba ten Mank
Netfliksa z Garym Oldmanem. Film o filmie, Hollywood raz
jeszcze przegląda się w lustrze, raz jeszcze robi wiwisekcje swoich największych sukcesów. Czy największych
to nie wiem, bo wprawdzie film Orsona Wellesa z 1941 roku "Obywatel Kane", o który
tutaj chodzi, ciągle jest w czołówce największych dokonań artystycznych filmu od kiedy ta dziedzina
sztuki istnieje, ale przypominam, że w roku 1941, kiedy film wkraczał na ekrany,
po prostu odbił się od widowni filmowej jak groch od ściany. Dlaczego? Dlatego,
że był zbyt skomplikowany, zbyt wysoko podniesiona była poprzeczka i po prostu był to film o wiele za
bardzo artystyczny wobec oczekiwań najszerszej publiczności, która to publiczność ciągle była publicznością,
jak to się mówiło, z jednej ulicy, czyli na jednej ulicy mieszkali imigranci, którzy na początku
XX wieku przetransportowali się do Stanów z Nowej Zelandii i z Polski, i z Litwy, i z
Hiszpanii, i z Puerto Rico i oni musieli się tutaj jakoś godzić, w związku z tym
fabułki takich były proste. Dialogi były proste, konflikty były schematyczne, żeby oni jakoś weszli w
ten świat filmu, jeszcze żeby chcieli wydać pieniądze na bilet na film, który rozumieją. A tu raptem pojawia
się jakiś UFO filmowe, które przekracza zdolność ich pojmowania, w związku z tym film sobie
słodko opuszczono. Dostał Oscara za scenariusz adaptowany, czyli takie nic po prostu. I teraz Hollywood wraca do tej produkcji.
Czyli pana zdaniem największy przegrany tejże ceremonii wręczenia.
To jest przegrany, ponieważ tu był ogromny potencjał i on został wyzyskany. I Gary Oldman świetnie sobie poradził, i David Fincher świetnie
to rozegrał, i autor zdjęć pan Messerschmitt również. Ale mam wrażenie, że po pierwsze sprawy są zadawnione i
czarno-białe kino sprzed 70-80 lat to już nie jest to, co by nas kręciło, to jest raz.
I dwa, że ten film tak jak jego prototyp, czyli "Obywatel Kane", był najzwyczajniej w świecie
dla publiczności Netflixowej, niczego jej nie ujmując, był za dobry, zbyt
wymagający i przestrzelił. Trudno, nie szkodzi, Oscar to nie jest ta ostateczna
premia, za którą prawdziwy twórca filmowy tęskni. Chce powiedzieć coś ważnego w
sposób, który uznał za stosowne. David Fincher powiedział, wywiązał, a że akademicy nie docenili,
to już jest raczej ich problem.