Bo to rzeczywiście będzie ważny MEN przyszłoroczny. Myślę, że te zobowiązania polityczne z lat ubiegłych trzeba zweryfikować versus to gdzie znajdujemy się w przypadku koronawirusa.
3000 złotych nie będzie pana zdaniem? To nie byłoby dzisiaj zadeklarowane 3000 złotych, tak jak zadeklarowane były 4000 złotych w ubiegłym roku.
W ubiegłym roku było to już nieodpowiedzialne, w tym zadeklarowanie tego bez wyraźnego oglądu tego, jak będzie się rozwijała gospodarka w najbliższych tygodniach, miesiącach.
Bo jeszcze raz: my w ten kryzys dopiero wchodzimy.
W związku z czym dzisiaj rozwiązanie pensji minimalnej musimy znaleźć do jesieni, ale ja bym nie przewidywał żeby to było rozwiązanie w którym powinniśmy podnosić pensję minimalną.
Kiedy tak wiele firm będzie miało kłopoty i tych firm będzie coraz więcej. Dzisiaj one jeszcze żyją pod tą kroplówką PFR-u. Czyli mówimy nie nawet o tym żeby było 3000 złotych.
Tylko mówimy o tym, żeby pensja została na takim poziomie, na jakim jest dzisiaj? Mówimy o całkowitym niepodnoszeniu?
Ja bym w ogóle wrócił do dyskusji o mechanizmie, bo on rzeczywiście istnieje. Po pierwsze są mechanizmy zapisane o tym jak powinna się kształtować pensja minimalna.
Dotąd był to mechanizm który trafiał do Rady Dialogu Społecznego - ja bym bardzo chciał, żeby tam właśnie ta debata się zaczęła.
A nie na spotkaniach politycznych, bo to na pewno nie pomoże gospodarce, bo wtedy zawsze istnieje, a zwłaszcza istnieje - jeszcze dodam to: zwłaszcza w okresie debaty wyborczej.
To nie pomoże, bo wtedy możemy pójść w jakieś deklaracje z których później będzie się trudno wycofać i które mogą szkodzić gospodarce i szkodzić miejscom pracy.
Żebyśmy to też widzieli przy podnoszeniu pensji minimalnej w roku ubiegłym.
W tych deklaracjach pojawiały się i to nawet nas to dziwiło - głosy ze strony pracowników, którzy odpowiadali pytani w sondażach, że nadmierne podnoszenie pensji minimalnej może być niebezpieczne.
I może ich pozbawić pracy, więc taka świadomość również wśród takich szeregowych Polaków istnieje.