- W sylwestra będzie powoli napływało do nas cieplejsze powietrze z zachodu, natomiast na wschodzie będą wartości ujemne - zdradził w programie "Newsroom" WP Grzegorz Walijewski z IMGW-PIB. Co dalej? - Analitycy z Centrum Modelowania Meteorologicznego uważają, że zima tego roku będzie całkiem normalna: ani za ciepła, jak w 2019/20 roku, ani taka chłodna, jak w zeszłym roku, gdzie mieliśmy po -31 stopni w Polsce północno-wschodniej. Taka jak pamiętamy z lat poprzednich - powiedział Walijewski. - Pokrywa śnieżna powinna się utrzymać praktycznie w całym kraju nawet do marca. Temperatury mogą spadać chwilowo do -20, a nawet poniżej, ale będą to wartości incydentalne - dodał.
Bedzie zimno, bo to przecież zima i śnieg bedzie...ale w sumie to bedzie ciepło, bo przecież tak juz bywało...więc bedzie ani za ciepło ani za zimno, ale to zima wienc...Czytaj całość
Bedzie zimno, bo to przecież zima i śnieg bedzie...ale w sumie to bedzie ciepło, bo przecież tak juz bywało...więc bedzie ani za ciepło ani za zimno, ale to zima wienc wfystkiego spodziewać sie można ...pozdro
KGGG
3 lata temu
tak napisane, że wszystko zdarzyć się może. To jest sztuka informacji!
Jarek
3 lata temu
Na początku lat 70-tych w pierwszych dniach grudnia spadł śnieg i przez cały okres, aż do marca mieliśmy w Krakowie warunki do jazdy na nartach. Okolice kopca Kościuszki były naszym terenem, na którym od godzin południowych do zmierzchu jeździliśmy tuptając dzielnie pod górę. Wtedy w Krakowie było jeszcze powietrze.
Najnowsze komentarze (3)
KGGG
3 lata temu
tak napisane, że wszystko zdarzyć się może. To jest sztuka informacji!
Dżizes
3 lata temu
Bedzie zimno, bo to przecież zima i śnieg bedzie...ale w sumie to bedzie ciepło, bo przecież tak juz bywało...więc bedzie ani za ciepło ani za zimno, ale to zima wienc wfystkiego spodziewać sie można ...pozdro
Jarek
3 lata temu
Na początku lat 70-tych w pierwszych dniach grudnia spadł śnieg i przez cały okres, aż do marca mieliśmy w Krakowie warunki do jazdy na nartach. Okolice kopca Kościuszki były naszym terenem, na którym od godzin południowych do zmierzchu jeździliśmy tuptając dzielnie pod górę. Wtedy w Krakowie było jeszcze powietrze.