Jest w Afganistanie płacz, strach, żal do świata.
Ale przez lata było ukrywanie talibów, bo brat, mąż, syn, sąsiad.
Było - talib zły, ale obcy też źli. Było palenie darów z pomocy humanitarnej.
Była bierność Afgańczyków, była odmowa współpracy. I jednoczesne oczekiwanie, że obcy załatwią wszystkie problemy sami.
Nie załatwili, wyjechali. A ukochani synowie Afganistanu wrócili robić porządki, jakie uważają za słuszne.
Czyja wina i odpowiedzialność? Może jednak nie świata, a samych biernych przez lata Afgańczyków? W ogromnym stopniu również kobiet. Bo nie walczyły, bo wychowywały w duchu zemsty, przyszłych "bojowników"
A dla świata przestroga. Dyktatury odradzają się błyskawicznie. Wystarczy, aby społeczeństwo danego kraju im na to pozwoliło. Wystarczy, aby było bierne, obojętne, czekające na "cud zbawienia przez innych". Nie ma innych, a nawet jeśli się pojawiają i próbują pomóc - przy bierności i oporze społeczności lokalnej ci inni nie uratują żadnego kraju przed dyktaturą.
Obudźcie się sami, zanim będzie za późno.