leczeniem COVID-19 amantadyną. Myśli pan, że to finalnie okaże się jednak cudowny lek, który rzeczywiście w
znaczący sposób może poprawiać stan zdrowia pacjentów?
Znaczy
po pierwsze, dopóki nie mamy badań, to nie wypowiadajmy się na temat skuteczności tego leku, dlatego że
to tak jak w przypadku również naszego preparatu, wymaga po prostu badań klinicznych. Natomiast
patrząc teoretycznie na możliwość zastosowania amantadyny, to jakoś nie widzę tutaj
specjalnie uzasadnienia takiego szerokiego stosowania. Zresztą w rozmowie z kolegami, którzy stosują
jednak amantadynę, widzę, że ten entuzjazm troszeczkę się, że tak powiem, ochładza, dlatego
że mówi się, że to jest kwestia pierwszych dni od zakażenia, kiedy można by tą amantadynę zastosować.
Ale dopóki nie będziemy mieli tych wyników, to trudno cokolwiek powiedzieć. Ja tylko powiem, że wczoraj przyjęliśmy do kliniki
ciężkiego pacjenta po stosowaniu amantadyny, jak widać nie doprowadziła do zahamowania choroby.
Ale to są pojedyncze przypadki o których się mogę wypowiedzieć, natomiast myślę, że powinniśmy zaczekać na wyniki tych badań.
Panie
profesorze, czy to jest tak, że jeżeli pacjent jest już rzeczywiście w tym etapie choroby,
kiedy już, nie wiem, wymaga podłączenia do respiratora, wtedy amantadyna na pewno nie zadziała? Czy tutaj
też nie możemy stawiać takich wniosków?
Na pewno, pani redaktor, nawet nie ma szansy, żeby zadziałała ani amantadyna, ani immunoglobulina,
ani Remdesivir, ani żaden preparat przeciwwirusowy, ani osocze ozdrowieńców. Na tym etapie jeżeli
mamy podłączenie do respiratora, to jest tylko działanie na układ immunologiczny, działanie zmniejszające stan
zapalny i jakiekolwiek działania przeciwwirusowe tutaj kompletnie nic nie zmienią.