ale miesięcznie, i to w ZUS-ie oczywiście, będą musieli prawdopodobnie od przyszłego roku zapłacić rolnicy, ale ci rolnicy, którzy prowadzą
działalność gospodarczą. Panie prezesie, to jest do przyjęcia?
To nie jest do przyjęcia, to jest uderzenie wymierzone w twarz, w policzek polskich
rolników. I tak jak w ustawie jest napisane, to ubezpieczenie, tak zwany podwójny KRUS, dotyczy rolników,
którzy prowadzą drobne przedsiębiorstwa, dodatkowo prowadzą te przedsiębiorstwa. A nagle wszyscy zostali
wrzuceni do jednego worka - 70 tysięcy rolników, którzy także wspomagają się inną pracą,
niektórzy są producentami dobrej, zdrowej, lokalnej żywności. I te podwyżki
ZUS-u, podwyżki na ZUS, podwyżki KRUS-u tak naprawdę, przerzucenie tego na ZUS, spowoduje, że
będzie tej dobrej żywności lokalnej, tradycyjnej, którą zaczęli w ostatnich latach polscy
rolnicy wytwarzać - jej po prostu nie będzie. I stracą z jednej strony rolnicy, ale jeszcze więcej straci
całe polskie społeczeństwo. Trzeba też jasno powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość nakłaniało polskich rolników
do tego, by dodatkowo jeszcze prowadzili drobne przedsiębiorstwa, by dodatkowo zajmowali się
usługami, by świadczyli te usługi. Będą płacić podwójny KRUS, mogą prowadzić gospodarstwa...
Czyli oni was oszukali po prostu?
Trzeba
jasno powiedzieć, tutaj nie ma co rozmydlać tematu - rolnicy czują się oszukani.
Czyli podprowadzili was, żebyście dokonali pewnego ruchu, który teraz właściwie będzie was drogo kosztował?
Tak. A dodatkowo jeszcze dla mnie nie do przyjęcia jest nazywanie tych wszystkich rolników, tak jak
często politycy mówią, że wykorzystują jakieś luki prawne czy luki w ustawach i zamiast ZUS-u
płacą KRUS. Nie, my byliśmy do tego namawiani, nie tylko przez polityków, ale także przez urzędników.
I to nie są jakieś dochodowe biznesy, bo trzeba też powiedzieć o tym, że to są właśnie małe,
lokalne sklepy wiejskie, które prowadzą bardzo często żony rolników, które są otwarte, na przykład tak jak mój
jeszcze do niedawna sklep w mojej wiosce w Orzerzynie, w Powiecie Sieradzkim,
był otwarty sklep od 8:00 do 14:00 i później od 17:00 do 20:00.
Ludzie szli tylko robić takie potrzebne zakupy i wydawało się, że takie sklepy, ich wartość może jest
nie wiadomo jaka wielka. Od 1 stycznia ten sklep jest zamknięty. W mojej wiosce, w wioskach ościennych,
żeby jechać kupić rano chleb musimy przemierzyć ponad 8 km, bo tak daleko
mamy do najbliższego sklepu. Te zmiany uderzą po prostu w całą prowincje, w całe społeczeństwo
wiejskie.
Ja to rozumiem, te argumenty do mnie trafiają, ale słucham też takich argumentów, panie prezesie, tych wszystkich, którzy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą
w tym kraju i oni co miesiąc 1400 zł muszą płacić. Mówił pan o policzku
w twarz danym wymierzonym polskim rolnikom. To oni co miesiąc się czują, jakby ktoś ich bił w twarz, kiedy myślą sobie
taki rolnik - 700 zł raz na kwartał.
Ale trzeba tutaj też jasno dodać, panie redaktorze, że zapis mówi, artykuł 5a mówi
jasno: działalność gospodarcza niewielkich rozmiarów, którą...
Taki artykuł ma być wykreślony, rozumiem, tak?
Ten artykuł ma być wykreślony, czyli nie mówimy tutaj o jakiejś bardzo
dochodowej działalności, tylko dodatkowej. Ale trzeba też podkreślić, że Prawo i Sprawiedliwość namawiało
rolników - jeżeli masz kilka krów, ja daję taki przykład, kilka krów, to po co ty będziesz sprzedawał tanie mleko? Zrób
z tego ser, zapłacisz podwójny KRUS, ale przyjadą do ciebie ludzie z miast, będziesz produkował dobrą
żywność ze swojego mleka, nie będzie cię to dużo kosztować, to nie będzie dla ciebie jakiś ogromny biznes, ale nie będzie
cię wysysała korporacja, której będziesz musiał sprzedawać mleko. iI wyliczenia Wielkiej Brytanii mówią jasno: 10 funtów
wydane właśnie w lokalnym sklepie czy w lokalnej małej firmie albo bezpośrednio
u rolnika powoduje, że na prowincje trafiają 24 funty. Wydane
10 funtów do sklepu sieciowego dużego czy do dużej firmy powoduje, że trafia tylko 14
funtów do tego regionu, do tego regionu, gdzie te 10 funtów zostało wydane. Więc tutaj cyfry mówią też jasno.