Wyobraźcie sobie kobietę, która jest strzępkiem nerwów, bo w czwartek rano ma mieć przeprowadzoną aborcję. Myśli o zabiegu nie dają jej spokoju przez całą środę. Próbuje z mężem o tym choć na chwilę zapomnieć. Odcina się od Internetu i telewizora. Włącza telefon w nocy, tuż przed północą. Dowiaduje się, że Trybunał Konstytucyjny kilka godzin wcześniej opublikował wyrok ws. aborcji z powodów embriopatologicznych. Później zrobili to rządzący. Kobieta jest załamana, bo wie, że zabieg, który ma mieć za 8 godzin, nie dojdzie do skutku. Po miesiącach upokorzeń ze strony lekarzy, którzy kazali jej rodzić, nie licząc się z jej uczuciami i stanem psychicznym, los znowu zgotował jej piekło. Ta historia wydarzyła się naprawdę. – Nie da się o tym zapomnieć. To było najgorsze, co mogło nas spotkać – mówi łamiącym się głosem Kasia. – Nie myśl, że to była łatwa decyzja. Tylko mój mąż wie, ile się napłakałam wtedy. To było cholernie trudne – dodaje. – To był najgorszy miesiąc...
rozwiń