573 tys. litrów ropy naftowej, czyli ok. 3 tys. baryłek – tyle wyciekło w ostatnim czasie do Oceanu Spokojnego u wybrzeży Kalifornii. Południowo-zachodnia część wybrzeża Stanów Zjednoczonych zmaga się więc z prawdziwą katastrofą ekologiczną. To jeden z największych wycieków ropy naftowej w Kalifornii w XXI w. Długa na 10 km plama najmocniej zanieczyściła wodę i wybrzeże przy miejscowości Huntington Beach (ponad 60 km od Los Angeles). Służby odnalazły tu setki martwych ryb i ptaków, zdecydowano się zamknąć okoliczne plaże. Urzędnicy badają sprawę tajemniczego wycieku. Według jednej z możliwości, to kotwica kontenerowca oczekującego w kolejce do portu w Los Angeles lub Long Beach uderzyła w rurociąg naftowy na dnie, powodując jego rozszczelnienie. Przez tydzień te ogromne statki tkwiły u wybrzeży Kalifornii w oczekiwaniu na rozładowanie. Doszło do potężnych zatorów w amerykańskim łańcuchu dostaw. Wywołały je braki pracowników i kierowców w portach. Szef firmy,...
rozwiń