do czeskiego Ministra Zdrowia list w sprawie nowelizacji ustawy o aborcji. Chodzi o czeskie przepisy. Tam
w Senacie trwają rozmowy i trwa procedowanie. Chodziło o doprecyzowanie, jak napisał pan Wręga,
warunków na jakimś cudzoziemki mogą poddawać się aborcji w Czechach. Pan Wręga
pisze w tym liście, że przyjęcie nowelizacji może doprowadzić do rozkwitu turystyki aborcyjnej, co więcej zakłóci
relacje polsko-czeskie. Kiedy pani, pani Kamilo, przeczytała ten list albo o nim usłyszała, to co sobie pomyślała?
Się roześmiałam, bo dla mnie jest to kuriozum.
Nieuprawniona ingerencja polskiego dyplomaty w sprawy wewnętrzne Czech. Poza tym zabawnie
też brzmi pisanie o jakichś polskich wartościach czy wartościach polskiego społeczeństwa. Bo jeżeli migracje
aborcyjne, w tym do Czech - one nie czekają na rozkwit, one już są na
bardzo wysokim poziomie intensywności,
to skoro kobiety wybierają taką ścieżkę i ich wartością jest taki rodzaj kierowania losami
swojej rodziny, dbanie o bezpieczeństwo tej rodziny, o swoje zdrowie, podejmowania takich decyzji, to o jakich wartościach polskiego
społeczeństwa my mówimy, skoro to jest autonomiczna decyzja Polek, żeby do krajów ościennych wyjeżdżać i te ciążę przerywać?
W związku z tym ambasador czy zastępca ambasadora pisał o swoich własnych wartościach.
A załatwianie swoich prywatnych spraw przez dyplomatę jest
sytuacją przekroczenia kompetencji, jest kwestią nieuprawnioną, nieuprawnionego działania.
W związku z tym ja na pewno wiem, że Czechy nie zareagują na ten list i nie ograniczą możliwości przerywania
ciąży dla Polek, co bardzo cieszy, natomiast martwi mnie to, że coraz częściej polskie
władze nie tylko się ośmieszają takimi działaniami, ale też próbują dać sygnał kobietom czy
rodzinom w Polsce, że za wszelką cenę będą podejmowały działania, żeby ograniczyć im możliwość decydowania o
losach swojej rodziny.
Panie doktorze, a kiedy pan czytał te słowa, ten list, to jakie uczucia w panu dominowały?
Przyznam szczerze, że nie mogę się wyzbyć
takiego uczucia, że może, pozwolę sobie na pewną złośliwość, pan Wręga
zastępuje panią ambasador, która została, zdaje się, odwołana ze stanowiska za mobbing. Zdaje się, że pan Wręga też ma duże
problemy z dyplomacją. Ponieważ po pierwsze skierował list do ministra zdrowia, a nie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, to jest pierwsza rzecz. Druga rzecz, to
pan wręga zamierza ingerować w sprawy wewnętrzne, w sprawy wewnętrzne Czech. I zdaje się,
że jedna z odpowiedzi była właśnie tym, że jakakolwiek ingerencja, którą teoretycznie zarzuca się Czechom, to właśnie następuje
na poziomie Polski, że to my jako Polacy chcemy ingerować w prawo czeskie. Kolejna rzecz, że jestem bardzo przeciwny
używaniu określenia "turystyka aborcyjna", ponieważ w ramach turystyki to pan Wręga może polecieć na Zanzibar, żeby swoją pupę
dyplomatyczną opalić. Natomiast te kobiety, które wyjeżdżają do Czech, korzystając z kolektywu
Ciocia Czesia, do Niemiec Ciocia Basia, czy któregokolwiek innego
kolektywu, to
te kobiety one potrzebują pomocy. To są kobiety, które desperacko chcą uzyskać pomoc, której
nie udało im się uzyskać w Polsce. To jest ich autonomiczną decyzją i
to powinno być respektowane i szanowane. Przyznam szczerze, że mnie też to śmieszy, ponieważ zastanawiam się, czy kolejnym krokiem będzie zwrócenie się
na przykład do rządu niemieckiego, że każdy z Polaków, który przekracza dopuszczalną prędkość, a dopuszczalna prędkość w Niemczech jest wyższa niż w Polsce, może
też powinien być karany, może powinno się zabronić albo zmienić prawo w Niemczech. Dojdziemy do jakiegoś absurdu.
Zresztą mam głębokie przekonanie, że ten poziom absurdu już jakiś czas temu został osiągnięty. Największym
smutkiem jest to, że szkodzimy po prostu Polkom, naszym pacjentkom.
Pani Kamilo, czy pani obserwuje, czy ma pani dostęp, czy pani widzi takie dane, które mówią, że po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, w końcu po opublikowaniu
tego wyroku kobiet szukających
pomocy poza granicami Polski na przykład w Czechach jest więcej?
Z pewnością, ponieważ to, co do tej pory dało się wyegzekwować w Polsce, czyli aborcja z przyczyn
patologicznych, z powodu ciężkiej, nieodwracalnej wady płodu, teraz stała się zupełnie niedostępna. Oczywiście część tych przypadków udaje
się wciąż przeprowadzić w Polsce, jeżeli jest zagrożenie dla zdrowia fizycznego lub psychicznego pacjentki.
To rzeczywiście działa, ale nie w każdej sytuacji.
W związku z tym te pacjentki są zmuszone wybrać ścieżkę wyjazdu za granicę. To
też widać
na statystykach "Aborcji bez granic", które były opublikowane bodajże w zeszłym tygodniu czy dwa tygodnie temu, że
to są bardzo duże liczby.
Natomiast do mnie zgłaszają się też pacjentki, o których wiem, że miały aborcję w Czechach. Na przykład
w imieniu jednej z takich pacjentek będziemy składać skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o rekompensatę finansową
od rządu polskiego za to, że ta pacjentka nie mogła mieć na NFZ w publicznym systemie ochrony zdrowia
w Polsce, w swoim ojczystym kraju, takiej opieki, jaką musiała jej zapewnić, musiał
jej zapewnić system kraju sąsiedniego.