programy
kategorie
Mamy mają moc

Mamy mają moc - Marta Spyrczak

sez. 1, odc. 4

MAMY MAJĄ MOC, to rozmowy o dzielnych mamach, które każdego dnia stawiają czoła wyzwaniom macierzyństwa, ukazując przy tym niesamowitą siłę miłości i odwagę. Program...

rozwiń
Tranksrypcja:Jego główka jest popsuta i nic na to nie poradzimy, nie ma l...
rozwiń
żeby Kazimierz był zdrowy.
Straciłam dziecko, urodziłam martwe dziecko,
brata Kazimierza,
i ta śmierć mojego syna,
to, co nas spotkało
przetransformowałam na coś dobrego.
Kocham Cię. To wystarczy? Wystarczy. To mówi wszystko!
Dziennikarka, aktywistka, pisarka, ale przede wszystkim mama.
Marta Spyrczak to kobieta, która w doskonały sposób łączy własne ambicje i rozwój osobisty
z wychowywaniem dzieci.
Mama trójki fantastycznych dzieciaków:
nastoletniej Józefiny z zespołem Aspergera i dwóch wcześniaków
Marianny i Kazika,
wie doskonale, że życie
nie jest usłane różami.
Mimo to wciąż wierzy, że życie to najpiękniejszy taniec.
Marta, to jest tablica wspomnień. Chciałabym, żebyś na tej tablicy
zawiesiła swoje najpiękniejsze, najwspanialsze wspomnienie...
Od czego zaczniemy?
Na pewno od całej trójki, zobacz,
od tego się zaczęło,
od Marianny,
Od Józefiny i Kazimierza,
no i Kazik.
Na pewno nasz Kazik,
który lubi się wygłupiać i generalnie chyba nasze siedzenie w domu polega na tym że się cały czas wygłupiamy.
Marianna, moja iskierka,
to jest taki promyczek, to jest wiecznie uśmiechnięte dziecko.
Cała trójeczka
Kazimierz, Marianna, Józefina, która w pewnym momencie
musiała przejąć troszeczkę obowiązki rodzinne i domowe
i stała się najlepszym szefem kuchni
w całym domu.
A wszystko
przez tego małego pana,
przez Kazimierza.
To jest bardzo pogodne dziecko, pomimo swojej choroby jest niezwykle pogodnym dzieckiem
i bardzo walecznym chłopakiem.
I właśnie o tej walce
i o tym, jak niezwykłą masz rodzinę i jak niezwykłą kobietą i mamą jesteś, porozmawiamy sobie za chwilę.
Zapraszam.
Marta, jesteś dziennikarką, aktywistą, dziewczyną wielu talentów i wielu zdolności
A kim ty tak naprawdę się czujesz? Może najbardziej z tego wszystkiego jesteś mamą?
Zdecydowanie mamą!
I to mamą wymagających dzieci, więc to macierzyństwo
przy ostatnim synu jest troszeczkę inne niż klasyczne macierzyństwo.
Wspomniałaś o tym wymagającym macierzyństwie, jakbyś mogła nam opowiedzieć
coś o sobie, o swoich dzieciach.
Kazimierz urodził się w 31. tygodniu
i niestety,
pokłosiem wcześniejszego porodu jest jego niepełnosprawność. Boryka się i z porażeniem mózgowym,
i z padaczką lekooporną i z paroma innymi rzeczami,
które niestety wpływają też na to, jak funkcjonuje nie tylko on, ale cała nasza rodzina,
więc to macierzyństwo jest wymagające, natomiast jest to taka druga strona macierzyństwa, równie pięknego.
Pamiętasz ten moment,
kiedy sama musiałaś zderzyć się
z informacją o tym,
że Kazio nie będzie takim zwykłym chłopcem,
że będzie chłopcem niezwykłym?
Dowiedziałam się
tak naprawdę od razu.
Ja myślę, że lekarka też miała świadomość, z kim rozmawia,
że ja mam na tyle siły, żeby przyjąć to, co może się zdarzyć.
I od początku powiedziano nam, że przy takim stanie, w jakim był Kazimierz, po tylu reanimacjach
prawdopodobnie zmiany, które zaszły w jego mózgu,
są na tyle poważne,
że on nigdy
nie będzie zdrowy. I tak też się stało, więc ja od początku byłam przygotowana na to,
że to porażenie mózgowe będzie
nie byłam przygotowana na to, co będzie przy okazji, dlatego że pewne choroby Kazimierza wyszły dopiero później...
Dużo trudniejsze
niż samo porażenie.
Jego główka jest popsuta i nic na to nie poradzimy, nie ma leków w tym momencie,
żeby Kazimierz był zdrowy.
Ale tak jak powiedziałaś, jest wyjątkowy, jest zupełnie inny i jest fantastyczny.
Nie wiem, czy chciałabyś o tym mówić, ale zadam ci to pytanie.
Twoja rodzina
mogłaby mieć jeszcze jedną osobę...?
Tak
Straciłaś dziecko.
Straciłam dziecko. Urodziłam martwe dziecko.
Brata Kazimierza.
To jest taki temat,
który ja musiałam bardzo mocno przepracować,
ale który też już we mnie nie siedzi.
W pewnym momencie stwierdziłam, że ja już nie potrzebuję o tym mówić,
ja już się wypłakałam,
a jest mnóstwo kobiet, które jeszcze sobie z tym nie poradziły.
I ta śmierć mojego syna
to, co nas spotkało,
przetransformowałam na coś dobrego.
Czyli walczyliśmy o to,
żeby zupełnie inaczej traktować kobiety, które straciły ciążę.
A jak je traktujemy?
Jakie ty miałaś poczucie? Jak ty się czułaś traktowana?
Na przykład w szpitalu.
Było trudno, tylko ja byłam w tej
lepszej sytuacji, że ja urodziłam duże dziecko.
Ja wiem o tym, że te kobiety, które poroniły
ciążę na samym początku
mają dużo gorzej niż ja, bo mi tam jeszcze ktoś czasem współczuł,
ktoś czasem powiedział dobre słowo, ktoś chciał pocieszyć.
A dla większości osób taki
dziesięcio-
15-tygodniowy płód
nie jest wielką stratą.
I zawsze, jak jeżdżę na grób swojego syna, to zawsze mu dziękuję, że to było takie piękne doświadczenie,
bo każdy poród jest piękny, nawet w tak traumatycznych okolicznościach, kiedy rodzi się martwe dziecko.
Ale, tak jak Kazimierz mi dużo dał, tak i jego brat mi dużo dał, tak samo jak dziewczyny, to, że są zdrowe,
że Marianna jest takim moim oczkiem w głowie, to jest piękne i każde dziecko,
które urodziłam
przyniosło mi szczęście i dało mi coś fajnego, jakieś fajne doświadczenia.
I tak to rozpatruje w tym momencie, ale kiedyś tak nie było, było trudno.
Wiesz, jak ciebie słucham, to ja się rozklejam,
ale myślę sobie,
że jesteś mega twardą babką.
Czy tak jest? Nie. Czy masz takie chwile, kiedy
chciałabyś wszystko rzucić?
Ja myślę, że ja nie jestem silną kobietą. Ja jestem taką samą kobietą, taką samą matką, jak każda inna mama.
Marta,
któregokolwiek bym tobie pytania nie zadała,
to wszystko
ostatecznie
obracasz w coś pozytywnego.
Skąd to się w tobie bierze?
Że właśnie potrafisz
cało nawet
z trudnych - naprawdę trudnych - sytuacji?
Myślę, że to się ze mnie nie bierze, tylko mnie nauczyły tego moje dzieci i tego mnie nauczyła sytuacja,
ja się czasem śmieję, że jestem taką typową dziewczyną wychowaną na warszawskiej Pradze,
taką silną, która widziała naprawdę mnóstwo.
Ta umiejętność przekucia pewnych rzeczy w coś dobrego,
w coś pozytywnego
jest ogromnie ważna
i ona mi bardzo pomaga.
Ty masz takie wspomnienie z dzieciństwa,
które cię pcha do przodu mimo wszystko, sprawia, że jedziesz z tą taczką?
Mam, absolutnie mam - to są moi dziadkowie.
Mój dziadek był piekarzem, jednym z najlepszych piekarzy na Litwie, ale też tutaj u nas w Polsce
i to jest ten zapach
tego domu przedwojennego, to jest zapach tego chleba, który on raniutko przywoził po całej nocy w piekarni...
I taki też dom chciałbym stworzyć swoim dzieciom.
I muszę ci powiedzieć, że ja tego nie umiałam stworzyć bardzo długo. Moje dziewczyny nie miały tych ciepłych bułeczek, dlatego, że ja albo pracowałam
Albo zajmowałam się kimś innym, czyli zajmowałam się wolontariatem,
i dopiero przyjście na świat Kazimierza spowodowało to, że ja się zatrzymałam.
Że to był taki moment, kiedy ja poczułam, że kurczę
przecież to życie może
przelecieć między palcami.
Dlatego też myślę
że tak naprawdę Kazimierz - jego przyjście na świat - bardzo nam pomogło.
Tobie na pewno.
Mi, ale też mojej rodzinie,
bo ja myślę, że ja mam zdecydowanie lepszy kontakt z dziewczynami niż miałam przed urodzeniem Kazimierza.
Ja więcej ich słucham więcej się z nimi bawię,
chociaż ja nie jestem taką mamą, która siedzi i układa klocki, jestem raczej mamą, która szybciej przeczyta książkę
i pośpiewa z nimi.
Najważniejsza rzecz, którą usłyszałaś od swoich dzieci to...
Kocham cię...
To wystarczy?
Wystarczy. To mówi wszystko.
W tym jednym słowie zawiera się wszystko. Dziecko kocha bezwarunkowo.
A chcesz wiedzieć, co jeszcze
o tobie mówią twoje dzieci?
Może lepiej nie?
Spróbujmy, wiesz, taka chwila prawdy. Dobrze, stawiam temu czoło!
Ja kocham swoją mamę za to, jaka jest i za to,
że pozwala na przykład farbować włosy czasami, końcówki
na niebiesko i szukamy farby. Najbardziej lubię z mamą gotować.
A ja czasami pomagam!
Dla nas nasza mama jest numerem jeden. A to prawda!
Ja Kazia kocham za to, jaki jest i za to, że jest taki szalony.
No i co,
pozwalasz dzieciom farbować te włosy?
Na co jeszcze pozwalasz?
Na kolczyki, na glany
i na gitarę elektryczną na cały głos w pokoju...
Pełne zaufanie,
taki rodzaj wolności i też wsparcia dla dzieci, ale też dla ciebie najważniejszy jest
z tego wszystkiego dotyk.
To jest bardzo bardzo ważne dla dzieciaków i ja porównuję dzieci do takiego telefonu,
jak podłączysz telefon na chwilę
i zaraz go odłączysz od ładowania, to zadzwonisz i momentalnie ci się rozładuje.
Tak samo jest z dziećmi.
Kiedy te dzieci są wyciskane, wyprzytulane, kiedy mój Kazik do mnie podchodzi i: "Mama! Tuli!"
i zawsze dostaje,
to jest tak naładowany tym, że może jechać do babci na tydzień i nie będzie problemu,
bo ta bateryjka cały czas jest podładowana, później wraca i znowu się przytulamy.
Więc ten dotyk jest naprawdę ważny i myślę, że od samego początku,
od samego urodzenia najważniejszy.
W takim razie tego dotyku
i tych naładowanych baterii i dla ciebie, i dla twoich dzieci, dla twojej całej rodziny
tobie życzę
i bardzo ci dziękuję za tą rozmowę - dziewczyny z Pragi, dziewczyny niezwykłej
z niezwykłą rodziną i niezwykłymi dziećmi,
która wszystko potrafi zamienić w złoto i coś pozytywnego.
Dziękuję ci bardzo! Dzięki!
Dotyk miłości, pełne zaufanie, to zdaniem Marty najważniejsze rzeczy, dzięki którym zbudować
możesz piękną rodzinę.
Jadę dodałbym także poczucie bezpieczeństwa
i pewność, że możesz liczyć nie tylko na siebie.
Jest to możliwe dzięki ubezpieczeniu siebie i swoich dzieci.
Jeśli masz to wszystko,
możesz zbudować skuteczną tarczę
na wszelkie przeciwności losu.
1 reakcja
0
1
0
Podziel się
Komentarze (0)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(0)